wtorek, 29 kwietnia 2014

Mecze, których jeszcze nie było. Ciekawe końcówki i niesamowite zachowania. Zobaczę, co działo się przed ten weekend...

Meczy jest od groma. To wiem. Tutaj chciałbym się skupić na tych najważniejszych i najciekawszych. Bo tych naprawdę nie zabrakło. Przeniesiemy się do Villareal, w którym doszło do niecodziennej sytuacji. Zajrzymy również na Anfield, gdzie zaskoczenie wygrało Chelsea. Zobaczymy co działo się w Lechu Poznań oraz w Rzymie. Powiem tak: przeczytajcie, a dopiero zabierzcie głos. A zapomniałem jeszcze o jednym epickim meczu Bayernu. Ale to wszystko w swoim czasie. Jesteście gotowi na dawkę świeżych ciekawych informacji? no to w drogę....
MECZE, KTÓRYCH JESZCZE NIE BYŁO

1. Liverpool vs Chelsea Londyn.
To spotkanie, to dla niektórych na pewno święto narodowe, gdzie w grę wchodzi triumf Premier League. Po zakończeniu meczu wszystko zaczęło nabierać kolorów. Szczerze, jeszcze wszystko jest możliwe. Całe to widowisko było popędzane przez graczy Liverpoola, ale to nie oni zdobyli trzy punkty. Znowu o zwycięstwie zadecydowała taktyka, w której Mourinho jest najlepszy. Chcieliście autobus to go macie? Chcieliście mało efektowne mecze to je macie? Wszystko prowadzi w złym kierunku. Kiedy Portugalczykowi udało się z Atletico, udało się również na Anfield. Może nie do końca, dzięki trenerowi Chelsea wygrała spotkanie. Bardziej bym powiedział, że przez błędy gospodarzy, a dokładnie pomocnika Gerrarda. Pierwsza bramka wpadła, przez jego potknięcie. To on również był najczęściej adresatem krytyki od kibiców. Ten, który był wizytówką drużyny w jeden mecz zamienił się kompletnie. Steven od dłuższego czasu czeka na zwycięstwo w lidze, i nie jest wykluczone, że właśnie przez niego mogą zapomnieć o tym trofeum. Chelsea, w 90 minucie jeszcze bardziej zdenerwowała gospodarzy. Do bramki przed samiutkim końcem trafił William. I jak ja to mówię - już było po meczu. Manchester wygrał swoje spotkanie 0:2 i traci 3 punkty do The Reds, ale nie zapominajmy, że mają rozegrane o jedno spotkanie mniej.

2. Bayern vs Werder
Wydawało się, że to będzie wisienka na torcie. Bayern zmiażdży przeciwników i pokaże jak jest dobrze przygotowana do Ligi Mistrzów. Nie do końca tak to wyglądało.
Mecz rozpoczął się od minutowej ciszy związanej ze śmiercią Tity. To była chyba najlepsza postać Pepa. Oprócz trenera bardzo przeżywali sami jego zawodnicy. Jakoś na początku nic im nie wychodziło. Pierwsza połowa można by powiedzieć, że jakaś masakra. Gdzie ten Bayern, który wygrywał mecz za meczem. ALe spokojnie, to była tylko kwestia czasu. Szybko kibice zapomnieli i już cieszyli się prowadzeniem. Zakończyło się na 5:2.

Bramki: 
Bayern:    2x Pizarro, Robben, Ribery oraz Schweinsteiger.
Werder:  Hunt i Sellasie


3. Villarreal vs Barcelona
Dla gości był to szczególny mecz. Nie z przyczyn miejsca w tabeli, czy zniżki formy lecz ten mecz zadedykowali swojemu byłemu trenerowi- Ticie Vilanova. Wczoraj odbyła się msza w katedrze przy Camp Nou, gdzie każdy chciał jeszcze powspominać tego wybitnego człowieka. Wchodząc na murawę mieli na sobie koszulki z dedykacją dla Tity. Ale cały mecz wyglądał bardzo przyzwoicie. Dawno jako kibic nie widziałem takiego spotkania, gdzie każdy walczył dosłownie do ostatniego gwizdka. Nie obyło  się bez płaczu, ale do tego trzeba się przyzwyczaić. Wracając do meczu, początek w wykonaniu Blaugrany fatalny. Tak jak już nas przyzwyczili, zawsze tracili potem wyrównywali, a na koniec świętowali. Tak było też w niedzielę. Do przerwy przegrywali dwa do zero, ale w porę się otrząsnęli się i grali tak jak powinni. Klepka, tiki - taka i wszystko nabiera rumieńców. Zwycięstwo Barca może zawdzięczać gospodarzom, którzy dwa razy sami wpakowali sobie piłkę do siatki. Najlepszy moment meczu? To na pewno nieobliczalny Dani Alves i jego banan. Podczas wykonywania rzutu rożnego, jeden z kibiców rzucił w niego bananem. Normalny piłkarz by nie zareagował, ale on jest inny. Podniósł go iii... zjadł. No może nie całego, ale ugryzł kawałek.
Teraz każdy, chce być taki jak Brazylijczyk, ale dokładnie na ten temat powiem kiedy indziej.
Każdym bądź razie Barca przez samobóje wyszła na remis 2:2. Przed końcem bramkę na wagę złota zdobył Messi, który w klasyfikacji strzelców ma 27 bramek - tyle samo co Diego Costa, który jest drugi.
Po meczu nie wytrzymał Mascherano i się po prostu popłakał. Otuchy wtedy dodawał mu Bartra.
Barca wygrała 3:2, pamiętacie jakiś mecz Dream Teamu z takim samym odrabianiem strat? Bo jak tak.
Za czasów Tita, barca przegrywała 2:0 z Sevillą, a wygrała 3:2. Przypadek? Nie sądzę....


4. Roma vs Inter
Drużyna z Rzymu od dłuższego czasu dobrze gra, a nawet powiem, że bardzo dobrze. Dawno nie widziałem tak zaangażowanej drużyny w meczu. Zasłużenie zajmują w tabeli drugie miejsce i depczą po piętach Juventusowi, ale ich strata do Starej Damy nie jest mała. Inter natomiast to przeciwieństwo Romy. Grają słabą i kolokwialnie bąki zbijają. Taka prawda, ten sezon mają do bani. Nic nie zdobyli i nie zdobędą. Nie zdziwię się, jak połowa składu wyleci z klubu. Roma kontrolowała przebieg spotkania i to ona miała większe posiadanie piłki. Wygrali 2:0, a na listę strzelców wpisywali się po kolei Pjanić oraz Gervinho.
Inter tym samym może pożegnać się z grą w Lidze Mistrzów, po zajmuje obecnie dopiero piąte miejsce ( musi być minimum 3).


5. Lech Poznań vs Wisła Kraków
Nie chętnie oglądam mecze polskiej ekstraklasy. Bądźmy szczerzy to nie jest futbol, to kopanina, w której wszyscy biegają za piłką jak nie wiem kto. Grają górą, a dokładne podania trafiają im się raz na 50 zagrań. Trochę wstyd, ale z drugiej strony dobrze, że mamy dwie drużyny, które do końca do tego opisu nie należą. Między Lechem Poznań i Legią Warszawa, a innymi drużynami stoi wielka granica. Jak ktoś ma coś pokazać na arenie międzynarodowej to tylko oni. Lech w lidze spisuje się coraz lepiej, ale tylko na własnym stadionie. Z Wisłą grało im się bardzo łatwo. W pewnej chwili myślałem, że to trening, a nie oficjalny mecz. Smuda, jak to Smuda ciągle stawia na ten sam skład i ciągle przegrywa. Ostatnie 6 meczy to jakaś paranoja w wykonaniu jego piłkarzy. Ale nie dziwmy się ławkę rezerwową ma jeszcze gorszą.
Zakończyło się 3:0, a spokojnie mogło być wyżej. Bramki strzelali: Teodorczyk, sam. Uryga oraz Haemaelaeinen.

To nie wszystkie spotkania, ale wybrałem te najlepsze i dla wielu bardzo interesujące. Można dodać Arsenal z Newscatle czy inne,ale to też nie do końca ma temu służyć. Blog nie jest do opisywania wszystkich meczy jak popadnie. Wybrałem te 5 i myślę, że dobrze trafiłem z interpretacją ich. Jak nie... to napiszcie co Wam się nie podoba, a postaram się błędów nie robić...
         

poniedziałek, 28 kwietnia 2014

Diego Simeone - STO lat Wielki Mistrzu, Sto lat niedościgniony trenerze...

Dzisiaj 28 kwietnia, dla trenera Atletico Madryt to szczególna data. To właśnie dziś obchodzi swoje 44 urodziny. Na pewno nie sam. Założę się że zawodnicy zrobili m już pobudkę przed 8.00, aby podziękować mu za wszystkie te lata. To co osiągnął razem z nimi, to jaki postęp zrobiła drużyna za jego czasów to przechodzi wszelkie pojęcie. Naprawdę, mówcie co chcecie, ale kto by pomyślał dwa lata temu, że dziś Atletico będzie się biło z dwoma potęgami futbolu w lidze. I co jeszcze, tą można nazwać walkę wygrywają.
Obecnie w 35 kolejkach przegrali tylko trzy razy. Mało tego nie przegrali z FC Barceloną oraz Realem Madryt, to już jest przecież sukces. Ale tegoroczna poprzeczka jest jeszcze wyżej zawieszona. Simeone ma plan, który na razie idzie zgodnie z jego myślami. Liga Mistrzów mówi wam coś to? Może, to trochę głupie pytanie... Nie ważne. Doszli obecnie do półfinału, gdzie muszą grać z Chelsea Londyn. Ten angielski klub podczas gdy na ławce zasiada Mourinho kompletnie się zmienił. Gra defensywnie i to jak. W pierwszym meczu sam Diego się nie spodziewał takiego "autobusu, który postawili obrońcy The Blues. Myślę, że sam Argentyńczyk się tego nie spodziewał, w meczu nie miał do końca koncepcji jak tu zagrać? Jak tu przechytrzyć Josepa? Ten środowy mecz naprawdę pokaże zadziorne pazury Diego i kto wie, może teraz on wymyśli super pomysł na grę Chelsea, która będzie grała w osłabieniu. Zabraknie Hazarda, Cecha i Terrego. Nie będę więcej tego komentować, bo ten kto się zna na piłce niejednokrotnie słyszał te nazwiska.
Oprócz Ligi Mistrzów, Diego zrobił coś co mało trenerom się udawało. Z niczego zrobił potęgę futbolu. Takiego giganta, z którym prawie każdy boi się grać. Jak można nieśmiałych zawodników, którzy błąkają się na boisku szukając szczęścia ( może nie dosłownie) zamienić w cyborgów, dla których ominięcie zawodnika, podanie, a potem strzał przychodzi z taka łatwością. Kto kiedyś znał zawodników o nazwiskach Koke, Costa, Gabi czy np. Sosa. To zawodnicy, o których pyta cały świat. Ale jak to? Oni? Tacy dobzi? Na początku nie wierzyłem, ale gdy zobaczyłem jeden mecz całkowicie zmieniłem zdanie na ten temat.

Jako piłkarz Diego nie miał wielu sukcesów. Prawdziwą karierę rozpoczął w 1987r. w amatorskich klubach. Jego życie dopiero tętniło jak przeniósł się na stadiony La Liga. Od 1992 grał w Sevilli, a potem na stałe zawitał w madryckim klubie. Oczywiście chodzi o Atletico To właśnie z nimi zdobył dwa jedyne trofea. Copa del Rey oraz tytuł mistrza Hiszpanii. Karierę zakończył w 2006r. w swoim rodzinnym państwie. Przed ten grał jeszcze w barwach Interu Mediolan oraz Lazio. Zapomniałem dodać, że trzy lata przed końcem znowu zawitał na Calderon,a le jego forma ciągle chyliła się ku dołowi.

Z reprezentacją Argentyny nie zdobył żadnego triumfu na arenie międzynarodowej. Może tylko pochwalić się dwukrotnym zwycięzcą turnieju Copa America. Reprezentacyjną karierę zakończył bardzo szybko w 2002r. po nieudanym występie na Mistrzostwach Świata.
W 106 meczach do siatki trafiał 11 razy czyli strzelał około jedną bramkę na 10 meczy.

KARIERA TRENERA!!!
Jest już o wiele bardziej owocna niż rola zawodnika. Nie będę wspominał jakie drużyny trenował przed objęciem Atletico, bo myślę, że na nim trzeba się skupić. Długo nie trzeba było czekać. Już w 2012 roku zdobył z drużyną pierwsze, ale jakie ważne trofeum. Puchar Ligi Europy pokonując 3:0 klub z Bilbao.  31 sierpnia tego samego roku dokończył dzieła. Wygrał z Chelsea Superpuchar Europy ( uwaga) 4:1. Pogrom  zwycięzcy LM. Oprócz tego niedawno wygrał batalię z Barceloną ( w dwumeczu 2:1) i to właśnie oni grają dalej w Lidze Mistrzów. Uważam, że tegoroczny puchar LM należy im się najbardziej. Cały sezon pracują na najwyższych obrotach. U nich nie ma relaksu czy odpoczynku. Aby odpoczywać, trzeba wygrywać co popadnie.

Od dłuższego czasu mówi się o odejściu Diego od Atletico. Wiele klubów już się o niego biję, ale uważam, że Simeone mógłby chociaż rok jeszcze zostać...

Zapomniałem o najlepszym...
STO LAT... wytrwałości w pracy. Sukcesów na arenie międzynarodowej. Dobrych relacji z rówieśnikami oraz wszystkimi piłkarzami no i oczywiście zdrowia bo to najważniejsze.

3maj się...
Ja widzę, Cię w finale...

\
Poznajecie go? Na twarzy zbytnio się nie zmienił...





Pamiętacie co to w ogóle za mecz? Te epickie spojrzenia...

niedziela, 27 kwietnia 2014

GP BYDGOSZCZ!!! Pierwsze zwycięstwo Kasprzaka. O czym mowa? Żużel - jazda na maksa

Jak ktoś powie, że żużel to nudny sport to bardzo się zdziwię. Wystarczy popatrzeć na jeden wyścig, jak on w ogóle wygląda. Po pierwsze, ten super hałas dobiegający z kółek, każdy jest chyba zgodny, że takie rzeczy tylko na trybunach. Żużel, gdy w bardzo dobrej dyspozycji był jeszcze Gollob był ikoną Polski. Wtedy można by powiedzieć, że był sportem narodowym. Te pojęcie już powoli upada, ale nadal mamy swoich żużlowców. Wczoraj, w Bydgoszczy odbyły się drugie zawody z cyklu Grand Prix Europy. Emocji nie zabrakło, ale trzeba przyznać że kibiców sporo nie było. Zaledwie 6 tysięcy, czy brak Golloba to jest z przyczyn tak małej ilości widzów? Myślę, że trzeba brać to pod uwagę...
Można użyć stwierdzenia, że każdy wyścig czy to nie finał, czy półfinał dawał dla oglądających bardzo dużo. To m.in zasługa dwóch super spisujących się w tych wyścigach zawodników. Mowa o  Krzysztofie Kasprzaku oraz Jarosławie Hampelu. Ten drugi jest już dobrze rozpoznawalny w Polsce przez ubiegłoroczny sezon. Zajął również dobre miejsce na sportowca roku, ale początek w tym roku nie może do końca zapisać do udanych. W pierwszym turnieju, który odbył się tydzień temu ledwo wszedł do półfinału .
Ale do rzeczy...
Po zakończeniu rundy zasadniczej wszyscy zgromadzeni przy ul. Sportowej 2 mieli powody do zadowolenia. Wygrał je Polak, Kasprzak razem z Gregiem Hancokiem. Jedno oczko mniej zanotował Darcy Ward. Oprócz nich do półfinału zdołał przebrnąć Hampel, a Adam Miedziński niestety znowu musiał się pożegnać po rundzie zasadniczej. Zdobył tylko 5 punktów i zajął 11 ( dla tych, którzy może się nie orientują, w wyścigu biorą udział czterech sportowców. Wygrany zdobywa 3 punkty, drugi - 2, a trzeci - 1, za czwarte miejsce komisja nie przyznaje punktów )
W pierwszym półfinale było dwóch Polaków. Hampel bez problemu wygrał wyścig, a Kasprzak po trudnej i wyczerpującej walce pod koniec zdołał wyprzedzić Jonssona i rzutem na taśmę zakwalifikował się do finału.
Do finału również awansowali Hancock i Ward.
Uważam, że najwięcej emocji było właśnie w decydującym finale. Co okrążenie to nowy prowadzący. Dobry start miał Hampel, ale na pierwszym łuku zjechał za bardzo na zewnętrzną i dał się wyprzedzić przez swojemu rodakowi. Na przedostatnim okrążeniu błąd popełnił Kasprzak i wyprzedził go Ward. DO mety nie dawał za wygraną i ciągle cieszył się prowadzeniem, dobrze, że mamy Krzyśka. Na ostatnim zakręcie Polak bardziej trzymał się wewnętrznej strony iiii wyprzedził, na ostatniej prostej jeszcze dopiął swego.
Jak nie wierzycie sami zobaczcie na filmiku poniżej...
Tak, Krzysiek z pierwszym wygranym finałem na koncie, a Hampel na najniższym stopniu podium.
To nie wszystko Kasprzak jest również samotnym liderem klasyfikacji, fakt, że za nami dopiero dwa konkursy, ale początek też jest ważny. Ma obecnie na swoim koncie 35 punktów. Drugi jest Duńczyk Pedersen, ze stratą 11 punktów. Po 22 'oczka' maja Hampel, Smoliński ( Niemiec wygrał zaskoczenie pierwszy turniej w Australii), Holder oraz  Hancock.
Ku miłemu zaskoczeniu nagrody wręczała Otylia Jędrzejczak( była pływaczka ) oraz Jacek Rostowski ( polityk)
Kolejne zawody 17 maja w Finlandii. Oj będzie się działo... Jak ktoś nie widział całego turnieju, a chce go koniecznie zobaczyć to w Canal + SPORT codziennie lecą powtórki...
Polskie podium na SGP w Bydgoszczy
Końcowe wyniki:
1.Kasprzak - 18pkt
2. Ward - 16 pkt
3. Hampel - 14pkt
3. Hancock - 16pkt
5. Holder - 11pkt
6. Jonsson - 10pkt
7. Iverden - 10pkt
8. Smoliński - 7pkt
9. Zagar - 6pkt
...


Polskie podium na SGP w Bydgoszczy


Takie pytanko, czy w ogóle interesujecie się żużlem?
Napiszcie, w komentarzach, to częściej będę zamieszczał na ten temat informacje.


Polskie podium na SGP w Bydgoszczy
                     To co zawsze pamiętam, oblewanie się szampanem. Na zawsze tylko w żużlu.

Tito,słaby, niski chłopak, który stał się gigantem. Drugi dzień żałoby...


Prawa ręka Guardioli, na boisku dogadywali się jak bracia. Niesamowity przyjaciel, ojciec, mąż. Być koło niego to dla niejednego zaszczyt. Dla mnie nie był tylko trenerem, to postać, do której nikogo nie mogę porównać. Bo nie ma takiej drugiej... Spokojny, wyluzowany, zawsze zasiadał na ławce jak normalny człowiek. Bez żadnych uniesień, krytyki wobec sędziego. On zawsze skupiał się na tym jednym, na meczu.
Jako asystent trenera nigdy się nie kłócił, robił to co do niego należało. Pamiętam, te chwile jak dawał wskazówki a to Iniescie, Messiemu, Bojanowi i wielu, wielu innym zawodnikom przez parę ładnych minut. Nawet realizator z chęcią go pokazywał. Rysował szkice, pisał, mówił, aby każdy zawodnik mógł go zrozumieć. Nie mogę sobie przypomnieć kiedy powiedział coś nie na miejscu, czy kogoś obraził. W jego słowniku takie słowa nie miały po prostu miejsca. Na boisku- trener, w szatni- przyjaciel. Każdego cenił tak samo. Każdy był dla niego tak samo ważny. Po zwycięstwie cieszył się jak prawdziwy cules, po porażce pogratulował i się z tym pogodził. Mówił, że następnym razem wygramy. Uważam , że gdyby ta cholerna choroba nie zaatakowała go byłby jednym z najlepszych trenerów na świecie. A może nawet najlepszym.
Może dla niektórych ta postać nie ma za bardzo znaczenia, ale dla prawdziwych fanów sportu powinno się jakoś zareagować. To nie jest normalne, że każdy naprawdę każdy przesyła mu kondolencje. Czy to z Chin czy USA. Na koniec chciałbym jeszcze dołączyć trochę filmików video oraz zdjęcia z jego życia.






































 








































































 

Myśleli tak samo, wygrywali razem, razem podejmowali decyzje... I oczywiście razem się cieszyli.




















 Polecam filmik na koniec, płakać mi się chce już kolejny raz.... Podsumowuje jego cały trud..
 FORCA TITO


sobota, 26 kwietnia 2014

"Śpieszmy się kochać ludzi tak szybko odchodzą", Forca TITO. Śmierć Vilanovy ogarnęła cały świat.

Nawet nie wiem jak mam zacząć. Gdy pierwszy raz się o tym dowiedziałem byłem zszokowany, a ręce same mi się ruszały. To nie może być prawda. Człowiek, który bez słów, bez wielkich emocji stał się dla nie jednych wzorem do naśladowania. Takich ludzi będzie brakowało.
Tito przegrał, ale w sercach kibiców Barcy będzie zapomniany jako ten zwycięzca. Ten który, przez ładne parę lat siedział obok Pepa i razem dawali piłkarzom cennych wskazówek. Odszedł za szybko, nawet się z nami nie pożegnał. Najbardziej spodobał mi się komentarz jednego z piłkarzy: Pieprzony rak. Jest to prawda, stracił wszystko.
Tito dla mnie będzie zapamiętany jako cichy i spokojny facet, który z Barcelony zrobił FC Barcelone przez duże B.

W listopadzie 2011r. wykryto u Tito nowotwór ślinianki. W klubie był wtedy jeszcze asystentem Guardioli. Można powiedzieć, że z raka wyleczył się po niespełna miesiącu. I tak szybko jak do niego przyszedł, tak szybko opuścił. Niestety to nie był koniec definitywny. W grudniu, rok później gdy był już pierwszym trenerem Blaugrany nastąpił nawrót choroby. Vilanoca musiał zostawić rodzinę, kraj, drużynę i udać się do Nowego Jorku, gdzie czekała na niego kuracja, która miała go postawić na nogi. W Ameryce Północnej spędził prawie pół roku. Jego zespół w tym czasie wygrywał w La Liga mecz za meczem i dążył do zdobycia mistrza hiszpanii. I tak się właśnie stało . Został czwartym trenerem, który po objęciu rządów trenera sięgnął po tytuł. Wcześniej udawało się to m.in Guardioli. Barca wtedy, w sezonie 2012/2013 zdobyła ( UWAGA) 100 punktów.
Z dnia na dzień Tito czuł się co raz lepiej. Nawet zapomniał o wszystkich badaniach i leczeniach. Skupił się znowu na piłce. Wszystko było dobrze, do momentu meczu z Lechią Gdańsk w Polsce. Trzeci raz choroba dała o sobie pamiętać. Tito musiał zrezygnować z bycia trenerem Dumy Katalonii i skupić się na leczeniu.
Od czasu do czasu, w obecnym sezonie Tito zasiadał na Camp Nou, lecz w roli kibica, obserwując bacznie swój ulubiony zespół na świecie.
W czwartek jego stan znowu się pogorszył. Miał kłopoty żołądkowe i wylądował w szpitalu. Po szybkiej diagnozie lekarze ustalili, że jego stan jest krytyczny, ale stabilny. Wszyscy wierzyliśmy, że Tito podniesie się z tych trudnych momentów. Nadzieja umiera ostatnia. Kilka godzin później Tito zmarł w szpitalu.
Miał 45 lat.


Całe swoje dzieciństwo oraz karierę zawodową spędził w Barcelonie. Tam stawał się co raz lepszy i lepszy. Nie odniósł jakiś sukcesów, nawet nie występował w pierwszej jedenastce. Do La Masia ( centrum szkolenia młodych zawodników w Barcie) trafił już jako szesnastolatek. Zaprzyjaźnił się m.in z ojcem Sergio Busquetsem. Później wędrował po kraju Hiszpanii. Zawitał w Mallorce czy Elche. Do Barcy wrócił w 2001r. by szkolić młodzików z Barcy B. To dzięki niemu Messi, Fabregas czy Pique są teraz jednymi z najlepszych piłkarzy na świecie. Spędzał z nimi wiele czasu. Szkolił ich i pokazywał tajemnice sukcesu grania w futbol.  Sześć lat później miał podpisać kontrakt z Terrassą, ale Guardiola chciał, aby był obok niego na ławce rezerw. Razem objęli posadę trenerską i wspólnymi siłami podnieśli rozbity klub po odejściu Franka Rijkaarda. Od tej pory wszystko zaczynało się u Vilanovy układać na dobre. Spełniły się jego marzenia.
W 2012 przed zakończeniem sezonu Rosell ( wtedy jeszcze prezes FCB) ogłosił go nowym trenerem Dream Teamu. W 2013 kończy się jego normalne życie jako dobry i mądry trener. Zaczynają się kłopoty...
Barce miał zaszczyt prowadzić tylko lub aż niecały rok sezonowy. Aż płakać mi się chce...

Zostawił dwójkę swoich dzieci oraz żonę, aby pójść do innego świata. Świata, którego nikt nie zna. Może tam nie będzie miał już problemów i w końcu poczuje się dobrze, tak jak normalny czterdziestolatek.
Nie skończył jeszcze swojego dzieła menedżerskiego, a już musiał się żegnać.
Bóg znajdzie dla niego dobre miejsce w niebie. GRACIAS POR TODO TITO

Ludzie go tak kochali, że każdy chce mu złorzyć kondolencje. Począwszy od Jose Mourinho zakończywszy na Suarezie. Nie ma czy lubię czy nie lubię. Został pożegnany już m.in na meczu Roma vs AC Milan. A w FC Barcelonie na jego cześć, na stadionie zrobiono czarną kokardkę. Każdy jest zgodny odszedł za wcześnie.
Pogrzeb odbędzie się w poniedziałek o 20.00 w katedrze przy stadionie Camp Nou  .

Tutaj pozwolę sobie zacytować, te najważniejsze kondolencje z piłkarskiego świata...
TO CZŁOWIEK, O KTORYM WARTO POROZMAWIAĆ

Rodzina Barcy:

Víctor Valdés: „Tito Vilanova, jeden z najlepszych trenerów podczas mojej kariery. Dziękuje za wszystko, co mi dałeś".

Andrés Iniesta: „Brak mi słów. Byłeś i wciąż będziesz przykładem. Jestem dumny, że uczestniczyłem w Twoim życiu. Nigdy cię nie zapomnę..."

Andreu Fontàs: „Nigdy cię nie zapomnimy. Spoczywaj w pokoju, Tito".

Toni Freixa: „Jestem bardzo smutny z powodu śmierci Tito Vilanovy. Na zawsze pozostanie w sercach kibiców Barcy. Spoczywaj w pokoju, Tito".

Josep Maria Bartomeu: „Tito Vilanova na zawsze pozostanie wzorem, zarówno jako człowiek jak i sportowiec, dla całej FC Barcelony. Dziękujemy za wszystko. Spoczywaj w pokoju, Tito".

Sergi Samper: „Spoczywaj w pokoju Tito. Zawsze będziesz jednym z nas.

Joan Laporta: „Moje najgłębsze kondolencje dla Monste, Carloty i Adrii. Dla całej rodziny i przyjaciół. Spoczywaj w pokoju, kochany Tito. Ściskam was wszystkich".

José Mari Bakero: „Spoczywaj w pokoju, Tito. Moja najszczersza miłość, szacunek i wsparcie dla rodziny".

Pedro Rodríguez: „Nigdy cię nie zapomnimy! Dziękuję za to, że byłeś częścią mojego życia i za to jaki wspaniały byłeś. Spoczywaj w pokoju, Tito".

Sergi Roberto: „Spoczywaj w pokoju, Tito. Dziękuję za wszystko co dla nas uczyłeś i za to, że do końca się nie poddałeś. Zawsze będziesz z nami. #WiecznyTito".

Jonathan dos Santos: „Ogromna strata. Najgłębsze kondolencje dla całej rodziny. Zawsze będziemy cię pamiętać. Spoczywaj w pokoju, Tito".

Martín Montoya: „Spoczywaj w pokoju, Tito. Dziękujemy za całą radość jaką dałeś kibicom Barcy i za twoją walkę do ostatniej chwili".

Leo Messi: „Tito to osoba o której ciężko zapomnieć. Zawsze będę go nosić w sercu i nigdy go nie zapomnę. Dla mnie zawsze wieczny, Tito".

Javier Mascherano: „Zawsze będziemy o Tobie pamiętać. Dziękuje za wszystko. Spoczywaj w pokoju, trenerze".

Rafa Marquez: „Bardzo smutna wiadomość o śmierci Tito. Piękne wspomnienia związane z nim pozostaną. Kondolencje dla całej rodziny".

Éric Abidal: „Dziękuję za wszystko, przez co razem przeszliśmy, zawsze będę o Tobie pamiętać Przyjacielu. Dzięki za walkę. Wyrazy wsparcia dla rodziny".

David Villa : „Moje kondolencje dla rodziny i przyjaciół Tito Vilanovy. Na zawsze pozostanie wzorem walki. Nigdy go nie zapomnimy. Spoczywaj w pokoju, Tito".

Carles Puyol: „Dziękuje za wszystko trenerze. Był przykładem na boisku i poza nim. Nigdy Cię nie zapomnimy".

Pau Gasol (LA Lakers): „Wielka strata dla wszystkich. Dzięki Tito Vilanova, zawsze będę pamiętać o Twoim duchu walki".

Thiago Alcântara: „Z całego serca pragnę przekazać moje kondolencje rodzinie Tito".

Christo Stoiczkow: Największy taktyk Barcy opuścił nas. Tito, spoczywaj w pokoju".

Rafinha: "Co za podstępna choroba. To niesprawiedliwe tak szybko odchodzić. Dziękuję za wszystko i spoczywaj w pokoju, Tito".

Juanjo Brau (trener fizyczny): "Powiedziałeś mi wiele rzeczy, które będę zawsze pamiętać. Zawsze będę wdzięczny. Całuję, Tito"

Marc Muniesa: "Dzięki za wszystko czego nas nauczyłeś, Tito! Wyrazy wsparcia dla jego rodziny!"

Piłkarski świat

Wojciech Szczęsny (Arsenal Londyn): „Spoczywaj w pokoju Tito Vilanova".

Álvaro Morata (Real Madryt): „Piłkarski świat dzisiaj płacze w związku ze śmiercią Tito Vilanovy. Wszyscy płaczemy, niezależnie od barw klubowych. Spoczywaj w pokoju".

Florentino Pérez (Real Madryt): „Chcę wyrazić szczerzy żal z powodu odejśćia Tito Vilanovy. W imieniu Realu Madryt, przesyłam najszczersze kondolencje oraz wsparcie dla jego rodziny, Barcelony, a w szczególności dla żony i dzieci. Dziś jest bardzo smutny dzień dla piłkarskich kibiców. Jego życie powinno zostać zapamiętane".

Santi Cazorla (Arsenal Londyn): „Moje najszczersze kondolencje dla rodziny Tito Vilanovy. Spoczywaj w pokoju!"

Gareth Bale (Real Madryt): „Spoczywaj w pokoju Tito. Moje myśli są z jego rodziną".

Zdjęcie: #RESPECT 

Adminka Kasia ;d 
 José Mourinho (Chelsea Londyn): „Odejście Tito Vilanovy to bardzo smutna wiadomość dla całego świata piłki, Barcelony i co najważniejsze dla jego rodziny, i przyjaciół. W imieniu Chelsea przesyłam najgłębsze kondolencje w tym bardzo trudnym momencie".

Fernando Alonso (kierowca F1): „To bardzo smutny dzień. Spoczywaj w pokoju Tito. Cholerna choroba".

Xabi Alonso (Real Madryt): „Spoczywaj w pokoju Tito".

Koke (Atlético Madryt): „Uściski dla rodziny i przyjaciół Tito Vilanovy. Dzisiaj jest bardzo smutny dzień dla wszystkich. Spoczywaj w pokoju"

David De Gea (Manchester United): „Bardzo smutna wiadomość, Tito odszedł, ale jego siła i walka będzie przykładem dla każdego z nas. Spoczywaj w pokoju. Uściski dla całej rodziny Tito".

Sergio Ramos (Real Madryt): „Dużo wsparcia dla rodziny Tito i jego przyjaciół. Był to przykład wielkiej siły i woli walki dla każdego".

Aaron Ramsey (Arsenal): „Straszna wiadomość... Spoczywaj w pokoju, Tito".

Lukas Podolski (Arsenal): „Spoczywaj w pokoju Tito Vilanovo. Świat futbolu stracił jednego z najlepszych trenerów..."

José Callejon (Napoli): „Spoczywaj w pokoju, Tito".

Unai Emery (Sevilla): „Moje kondolencje dla rodziny Tito. To wielka strata. Spoczywaj w pokoju".

Layvin Kurzawa (Monaco): „Spoczywaj w pokoju, Tito Vilanovo".

Inigo Martínez (Real Sociedad): „Wiadomość o śmierci Tito mnie przeraziła. Spoczywaj w pokoju".

Fernando Amorebieta (Athletic Bilbao): „Wysyłam wsparcie dla rodziny i przyjaciół Tito Vilanovy. Spoczywaj w pokoju".

Marcelo (Real Madryt): „Najszczersze kondolencje dla rodziny Tito Vilanovy. Był przykładem walki o życie!".

Samir Nasri (Manchester City): Spoczywaj w pokoju Tito, moje myśli są teraz z jego rodziną".

Michu (Swansea): „Doceń to gdzie jesteś i to, co masz, ponieważ nigdy nie wiesz kiedy przyjdzie twój moment. Spoczywaj w pokoju, Tito". „Cholerny rak!!!"

Jerome Boateng (Bayern Monachium): „Spoczywaj w pokoju, Tito Vilanovo. Moje myśli są wraz z twoją rodziną i przyjaciółmi".

David Zurtuza (Real Sociedad): „Smutna wiadomość. Spoczywaj w pokoju, Tito. Moje wsparcie dla twojej rodziny i przyjaciół".

Romelu Lukaku (Everton): „Spoczywaj w pokoju, Tito Vilanovo".

Pablo Zabaleta (Manchester City): „Spoczywaj w pokoju, Tito".

Jack Wilshere (Arsenal): „Spoczywaj w pokoju, Tito. To smutny dzień dla futbolu. Moje myśli są z jego rodziną".

Thibaut Courtois (Atlético Madryt): „Życzę wiele siły dla rodziny i przyjaciół Tito Vilanovy w tak trudnym dla nich momencie. Moje najszczersze kondolencje".

Iker Muniain (Athletic Bilbao): „Odszedł wielki wojownik, Tito Vilanova. Wysyłam wyrazy wsparcia dla jego rodziny i bliskich. Spoczywaj w pokoju".

Iker Casillas (Real Madryt): „Smutny dzień dla świata futbolu. Spoczywaj w pokoju, Tito Vilanovo, jesteś przykładem siły i odwagi dla nas wszystkich".

Mesut Özil (Arsenal): "Spoczywaj w pokoju, Tito".

Pepe Mel (West Bromwich Albion): „Żegnamy wielkiego profesjonalistę i dobrego przyjaciela. Spoczywaj w pokoju, przyjacielu!".

Roberto Soldado (Tottenham): „Moje najgłębsze kondolencje dla rodziny i przyjaciół Tito Vilanovy".

Hector Moreno (RCD Espanyol): „Moje najgłębsze kondolencje dla bliskich i przyjaciół wielkiego człowieka jakim był Tito Vilanova. Spoczywaj w pokoju, Tito".

Fabio Cannavaro (Napoli): „Spoczywaj w pokoju, Tito.".

Aaron Ramsey (Arsenal): „Straszliwa wiadomość... Spoczywaj w pokoju, Tito".

Lukas Podolski (Arsenal): „Spoczywaj w pokoju Tito Vilanovo. Świat futbolu stracił jednego z najlepszych trenerów..."

José Callejon (Napoli): „Spoczywaj w pokoju, Tito".

Neil Lennon (trener Celtiku): "Straszna wiadomość. Rywalizowaliśmy ze sobą w LM i Tito był zawsze taktowny i godny, zarówno gdy wygrywał lub przegrywał".

Liverpool: „Po smutnej wiadomości o odejściu Tito Vilanovy, wszystkie myśli Liverpoolu są z rodziną Tito, jego przyjaciółmi i Barceloną".

AS Roma: „Cała Roma przesyła najszczersze kondolencje rodzinie byłęgo trenera Barcelony, Tito Vilanovie".

Atlético Madryt: „Nasze kondolencje dla rodziny i przyjaciół Tito Vilanovy. Cała rodzina rojiblanca przesyła wyrazy wsparcia! Spoczywaj w pokoju".

Manchester City: „Przesyłamy szczere kondolencje całemu barcelonismo po smutnej informacji o odejściu Tito Vilanovy".

Sevilla: „Szczere kondolencje z powodu odejścia Tito".

Manchester United: „Manchester jest bardzo smutny z powodu informacji o śmierci Tito Vilanovy. Przesyłamy kondolencje jego rodzinie i naszym przyjaciołom z FC Barcelony".

Atheltic Bilbao: „Athletic przesyła kondolencje rodzinie zmarłemu dzisiaj Tito Vilanovie i całemu barcelonismo. Niech spoczywa w pokoju".

AC Milan: "AC Milan oraz wszyscy czerwono-czarni kibice są zasmuceni wiadomością o odejściu Tito Vilanovy. Myślami jesteśmy z rodziną i FC Barceloną"

Galatasaray: "Spoczywaj w pokoju, Tito Vilanova"


Zbigniew Boniek: Che tragedia! Morte Tito Vilanova ma perche? Co za tragedia! Zmarł Tito Vilanova. Dlaczego?




 Dosłownie przed śmiercią kupił żonie Montse Chaure wyjątkowy prezent, aby podziękować za cały trud, który włożyła dla niego. Jak widać, nie zdążył nawet jej podarować.

piątek, 25 kwietnia 2014

To były mecze, których każdy Polak powinien być świadkiem. Być kibicem to jedno, ale być patriotą to drugie. MŚ W HOKEJU NA LODZIE.

WSZYSTKO IDZIE ZGODNIE Z PLANEM...
Tak miało to wyglądać - mówi trener Biało - Czerwonych podczas wygranych meczów.
Igor Zacharkin to m.in dzięki niemu zawdzięczamy super starty na Mistrzostwach Świata w Wilnie ( Litwa).
Nasze Orły debiut na Mistrzostwach rozpoczęli udanie. Ba, pięknie pokonując Rumunów.
Podczas ubiegłorocznych MŚ Polacy grali również z Rumunią pokonując ich 6:1. Teraz poprawili się. Miażdżąc rywali 7 do 0. Wynik już w trzeciej minucie był już korzystny dla Polaków, ale to był dopiero początek. Następnie się rozstrzelali i pokazali na co ich tak naprawdę stać. Nie przyjechali tu odpocząć, lecz wygrać i zdobyć to upragnione trofeum.
Drugi mecz z gospodarzami i  kolejne zwycięstwo. Tu już nie było tak łatwo, ale się udało. Gospodarze musieli ponieść klęskę, ale mało im brakowało do wyrównania. W grupie IB już byliśmy pierwsi, a z Litwą wygraliśmy 3:2. Po pierwszej tercji już było obiecującą wygrywaliśmy 1:0 dzięki Leszkowi Laszkiewiczowi.
Polska przed końcem, jeszcze miała swoje sytuacje,ale zabrakło wykończenia.
Trzeci mecz i co? Również udany, oczywiście wygrana po stronie Polski. NIE DAJEMY SIĘ I TAK TRZYMAĆ. Naprawdę z taką grą jesteśmy wstanie dojść do finału. Dawno nie mieliśmy tak dobrego początku turnieju. Teraz grać musieliśmy z Holendrami, przeciwnik nie tak doświadczony jak Litwa, ale trzeba do niego podchodzić z szacunkiem ( całe szczęście, że nie jest to łyżwiarstwo szybkie heh). Rozgromiliśmy Holendrów 5:1. Holandia podczas trzech meczy nie wygrała żadnego i trafiła tylko jeden raz ( przeciwko nam ). Polacy tak szybko nie zaczęli atakować, ale w porę się obudzili. I strzelali jeden po drugim bramki rywalom. Kluczowym momentem była piąta minuta trzeciej tercji. Biało - Czerwoni zdobyli dwa trafienia podczas uwaga... nie całej minuty.
KOLEJNE spotkanie i kolejne zwycięstwo. No ludzie, to nie jest kwestia przypadku. Po czterech spotkaniach Polacy mają komplet punktów. Musimy być z nich dumni. Nic dodać nic ująć. Po prostu hipnotyzują swoich przeciwników i dają im popalić. Nikt nie mówił, że będzie łatwo. Drużyna Igora Zacharkina musiała stawić czoła Chorwacji. Przeciwnik już nie taki łatwy, ale Polska również nie należy do mięczaków. WYGRALIŚMY... 4:1 i awansowaliśmy do Dywizji 1A czyli do tak zwanej zaplecza hokejowej elity. DO powiem jeszcze, że Chorwaci przed meczem z nami, byli jedyną drużyną z dorobkiem wszystkich punktów i to ona było typowana na czarnego konia... Polakom został jeszcze jeden mecz do rozegrania z Wielką Brytanią, ale my już żyjemy grupą 1B bo ten mecz dla nas nie ma żadnego znaczenia.
POLSKA DO BOJU - słychać było wszędzie po awansie ciut wyżej. Jestem ciekawy jak wyjdą na lód w następnych starciach gigantów. Czy obejdzie się bez tremy. Czy zobaczymy prawdziwy hokej na lodzie, tak jak już się do tego przyzwyczailiśmy. Na pewno będzie się działo.

Czy waszym zdaniem Biało - Czerwoni przejdą przez grupę 1A i awansują dalej?
Piszcie w komentarzach swoje wypowiedzi na ten temat...






czwartek, 24 kwietnia 2014

Oblężenie na Calderon oraz europejskie El Classico czyli co działo się na stadionach w Madrycie. Pierwsze mecze półfinałów LM

- kto go zdobędzie? Nie wie nikt...
ROAD TO LISBONA !!!

Te dwa dni dały wiele do myślenia czterem szkoleniowcom. Obydwa spotkania były wyrównane, z małą przewagą dla gospodarzy, bo to oni przeważali i mieli lepsze okazje do strzałów. Atletico zremisowało 0:0 na Calderon, a na Santiago Bernabeu zwycięsko wyszli Królewscy. Ale to nie były ostatnie ciosy zadane przez te najlepsze drużyny. Rewanże za tydzień i to one wyłonią drużyny, które pojadą do Lizbony finał.
Czy jesteście gotowi na madrycki finał, a może powtórka z rozgrywki czyli Bayern vs Chelsea. Powiem krótko, uważam że w najgorszej sytuacji są Londyńczycy, ale jeszcze nie będę dodawał oliwy do ognia. Jestem ciekaw jak to się wszystko potoczy.
Tutaj chciałbym wam nie co skrócić obydwa spotkania.

 
1. Atletico Madryt vs Chelsea Londyn
Simaone vs Mourinho. Obydwa bardzo dobre zespoły i dwóch najlepszych trenerów. Ten drugi szkoleniowiec, od samego początku wiedział po co przyjechał. Na przywitaniu trenerów nie pokazywał sympatii do rywali ( jak zawsze), ale we wtorek do swojego można by powiedzieć rodzinnego miasta przyleciał by nie stracić bramek i wyjść do szatni z uśmiechniętą buzią. Po części może być z drużyny dumny.
Po jego plan się udał, ale czy starczy sił The Blues na rewanż? Przed pierwszym gwizdkiem było widać już po składzie, który wybrał menedżer. Nie postawił na atak, lecz na obronę. Na ławce usiadł m.in Brazylijczyk Oscar, nie z byle jakiego powodu. To dobry zawodnik, ale w tym meczu nie było na niego miejsca. Dobrze, że nie przeszło to na grę niebieskich. Moruinho wystawił bardzo dobrą obronę, prawie nie do pokonania i na tym się właśnie skupił. Chelsea nie miała zbyt długi piłki, bo albo szybko traciła lub wybijała, by oddalić zagrożenie. Portugalczyk wybrał dwóch stoperów Terry oraz Cahill. Obaj wysocy i bardzo dobrze kryjący przeciwnika.
Simaone był w tym wypadku,w bardzo trudnej sytuacji. Nie prowadził Villa, bo uważał, że przeciwnik postawi na inny typ gry. Mourinho zaskoczył i  to w jakim stylu. Ten mecz ogólnie był co tu dużo mówić po prostu nudny. Całe 90 minut wyglądało następujące: podania Atletico i nie celne strzały za pola karnego lub niewykorzystane wrzutki, czasami dochodziło do kontrataków gości, ale nic z tego dalej nie było. Torres na ataku po prostu nie mógł za dużo pokazać.

Jedynym problemem, którego Mourinho nie mógł przewidzieć były kontuzje, a w tym meczu aż dwójka czołowych zawodników je doznała. Pierwszy - Petr Cech już w 18 minucie źle wyskoczył do piłki, został popchnięty jeszcze przez Garcia i upadł nie za dobrze na ziemię. Od razu pokazał, że potrzebuję zmiany i tak się właśnie stało. Zastąpił go Mark Schwarzer, dla którego było to drugie spotkanie w LM w tym sezonie, a ogólnie zagrał tylko osiem meczy ( oczywiście pod uwagę jest wzięty tylko obecny sezon). Australijczyk dobrze wszedł meczy, dużych gaf nie popełniał i zdołał zachować czyste konto.
Oprócz Cecha całego meczu nie mógł rozegrać utalentowany kapitan Anglii John Terry, który w 75' skręcił kostkę. Prawdopodobnie dla bramkarza sezon już się skończył, nie wiadomo czy jeszcze do końca maja kopnie piłkę stoper Chelsea. Bądźmy dobrej myśli, bo bez niego Anglia na obronie dużo nie zrobi.
A po drugie dla Terre'go może być to ostatni Mundial w karierze.
To nie wszystko: na własnym stadionie nie wystąpi Frank Lampard oraz Obi Mikel, obaj dostali już trzy żółte kartki w tym sezonie LM i mecz będą oglądać chyba z trybun.
Natomiast w Atletico, w rewanżu nie zagra pomocnik Gabi, który również będzie musiał pauzować.

Szykuje się naprawdę ciekawe widowisko. Tak naprawdę, jedno trafienie może przesądzić kto zagra dalej. Atletico strzeli gola? Chelsea będzie musiała dwa. Chelsea strzeli gola? Atletico będzie musiało jedno. Z jednej strony lepiej mają Hiszpanie, ale nie zapominajmy, że będą musieli grać na Stamford Bridge, a tak nigdy nie gra się łatwo przed tysiącami kibiców The Blues.Szykuje się niezapomniany wieczór. Bądźcie ze Szpakowskim ( hehe) w TVP1 o 20.45 - środa 30 kwietnia
Zawodnik Meczu ( moim zdaniem)
 Chelsea - Lampard
Atletico - Raul Garcia
 
 
2. Z dużej chmury mały deszcz.
Tak bym określił drugie starcie gigantów czyli Real Madryt vs Bayern Monachium
Zacznę może od ciekawej statystyki. Otóż, obok Benfica Lizbona są to dwie drużyny, które mogą zdobyć potrójną koronę.
Mecz nie był jakiś godny uwagi, a wydawało się, że nawet na chwilę nie mrugnie się okna. Może już zawodnicy przemęczeni czy szykują się na coś innego. Nie mam pojęcia, ale ten mecz inaczej sobie wyobrażałem. Bayern trochę za  pewnie się poczuł.Trochę nawet się ośmieszyli, bo grali nie w swoim stylu. Po pierwsze za wolno i bez problemu czy to Pepe czy Ramos wybijali piłki za pola karnego po drugie Robben myślał, że jest najlepszy na świecie. Chciał przejść całe boisko. ARJEN, to nie jest trzecia liga amatorów tylko półfinał LM, a piłka nożna to nie slalom między pachołkami i wpakowanie piłki do siatki. To zupełnie coś innego. Robben po prostu za dużo się bawił, a w 90% kończyło się to stratą piłki.
Bramka Benzemy w meczu z Bayernem na 1:0W 19' obrona Bawarska trochę przysnęła. Coentrao wykorzystał to, minął Boatenga dośrodkował po ziemi do nadbiegającego( niekrytego) Benzemy, a on tylko dostawił nogę. Gol w pełni zasłużony. Akcja na prawdę było dobra, do ni czego nie można się przyczepić ( 0czywiście mowa o Realu). Tylko Guardiola zaczynał się denerwować. Nie tak mieli grać jego zawodnicy, Nie tak miał się zacząć mecz.
Przebieg gry do końca meczu się nie zmienił. A to jedni, a to drudzy mieli swoje sytuacje. Czasami myślałem ,że jeszcze uda się Bayernowi wyrównać, ale czegoś po prostu zabrakło. Po stronie Królewskich - bardzo przeciętnie grał Ronaldo, dlatego w drugiej połowie Ancelotti postawił na Bale, który jeszcze nie wyleczył na 100% urazu.
Mecz zakończył się zwycięstwem ( nie do końca pewnym) Realu Madryt, bo przecież końcówka była bardzo ostra. W jednej chwili prawie doszło do rękoczynów jak Webb nie podyktował rzutu karnego dla gości. Miller
( poszkodowany) był tak wściekły, że zrobił się calutki na twarzy czerwony, ale to i tak nie skłoniło Anglika do zmiany swojej decyzji.
Teraz tylko trzeba liczyć na dobry mecz Bayernu, który jeszcze nie raz zaskoczy w rewanżu obronę Królewskich ( a chociaż powinien)
Zawodnik meczu ( moim zdaniem)
- Real - Modrić
Bayern - Lahm

Rewanż na Alianz Arena we wtorek, w Canal+ Sport HD o 20.45

Dziękuję za uwagę i do zobaczenia w kolejnych postach, które już nie długo.
Odbiegając od tematu: mogę zdradzić, że w niedalekiej przyszłości postaram się wrzucać posty na temat Mundialu do którego już nie całe dwa miesiące...



niedziela, 20 kwietnia 2014

GIGI BUFFON Numer 1 ( autobiografia ) - rezenzja książki

Nie dawno, w polskich sklepach ukazał się bardzo ciekawy egzemplarz o karierze znanego i cienionego gwiazdy piłki nożnej. Książka ukazała się w wielu sklepach i cieszy się bardzo dużym powodzeniem. W tym poście chciałbym napisać krótką recenzję i czy w ogóle warto na nią wydać około 40 złotych?


MOJA OCENA 8/10
Słynny golkiper, który nie raz stawał w opałach, broniąc rzuty karne. Jest obecnie jednym z najlepszych bramkarzy świata. W moim odczuciu w tej książce czegoś brakowało. Nie była dopięta na ostatni guzik. Oczywiście nie jest zła, bo uważam że dużo serca włożył w przygotowanie takiego dzieła GIGI. Książka skupia się przede wszystkim na karierze piłkarza w Parmie i Juventusie. Dokładnie Buffon przeanalizował cały bieg zdarzeń i opisał co robił po kolei. Według mnie było za mało życia do zostania gwiazdą. Włoch tak dokładnie to w jednym rozdziale skrócił swój początek życia. Jest dużo ciekawych informacji na temat ich cech. Gigi jest... śpiochem spóźnialskim, co raz mogę przytoczyć z książki - jak prawie spóźniłby się na pociąg do innego miasta, gdzie musiał rozgrywać mecz. Jest za to bardzo pracowity i ceni sobie szczerość. 
Dla fanów bramkarza uważam jest to dobra książka przede wszystkim za multum ciekawych informacji, o których nigdzie się nie dowiedzie. Jak na przykład, że przez parę dni palił papierosy czy chodził często na dyskoteki. To nie wszystko Gigi bardzo lubi zakłady buhmacherskie, ale nie chce zapeszać
Co książka, to można by powiedzieć, że obyczaj. Bardzo dużym plusem jest końcowy rozdział, zatytułowany Rankingi, gdzie Włoch mówi, w którym zespole chciałby grać czy który mecz zapamięta do końca życia. Jest naprawdę co czytać. To nie wszystko, kibic ( GIGI bo również nim jest - dowiedzie się w książce dlaczego) opisuje bardzo dobrze Mundial 2006 niezapomniany dla Włoch. Przecież zdobył z nimi mistrzostwo świata, wygrywając w finale po rzutach karnych z Francją.
Również w tym dziale opisuje sprzeczkę z Zidane'em. Co mnie bardzo urzekło - prywatne zdjęcia, oraz jak podchodził do finału Ligi Mistrzów.
Uważam, że nawet dla osoby, która nie lubi piłki nożnej ta książka jest wyjątkowa. Po pierwsze opowiada, jak ludzie stają się gwiazdą światową krok po kroku, to naprawdę w przypadku gigiego jest zaskakujące i wyjątkowe. Po drugie można dowiedzieć, że dla każdego przyjaciel - to wielka postać. Dla Buffona tym bardziej, to właśnie przyjaciele i rodzina wyciągnęła go z depresji.
Polecam tą książkę dla wszystkich miłośników czytania, a w szczególności dla kibiców Serie A.
Dałem 8 bo nie do końca czuję, że jest to w pełni autobiografia, a wiele sytuacji, które opisał GIGI są do podyskutowania.