wtorek, 27 maja 2014

Co dobre szybko się kończy - nie co opóźniony post o LM i LE

Może już słyszeliście, może już czytaliście o zmaganiach najlepszych drużyn w finałach swoich rozgrywek. Wiem, że piszę o tym trochę za późno. No bo jak można mówić o rzeczach z przeszłości. O finale Ligi Europejskiej prawie wszyscy już zapomnieli. Nie oszukujmy się, ale był on dwa tygodnie temu. Z Ligą Mistrzów już nie jest tak źle, bo trzy dni to nie taki duży odcinek czasu, ale jest. Otóż, że bardzo lubię oglądać finały prawie każdych rozgrywek piłkarskich, podczas tych dwóch spotkań nie wiem jak u Was, ale u mnie w domku, głośniki czasami dały popalić. Muszę przyznać, że nie obejrzałem całego finału LM, gdyż spóźniłem się o 15 minut z Warszawy, gdzie byłem na Targach Książki, ale to co najlepsze nie przegapiłem. Podzielcie swoimi wrażeniami z meczu na dole, w komentarzach. Na pewno odpiszę....
A teraz chciałbym nie co przypomnieć wam te dwa tak ważne wydarzenia piłkarskie. Pozwolicie, że rozpocznę od tego ważniejszego czyli LM...

1. Na to spotkanie, nie którzy już odliczali od dobrych miesięcy. Ja również do nich należę, bo moim zdaniem finał przypada tylko raz do roku i raz do roku można obejrzeć tak świetny futbol. Ten mecz był jeden z lepszych lub najlepszych finałów Ligi Mistrzów. Najbardziej chyba utkwiła Wam sama końcówka 9 mi również ), gdzie Atletico zaczęła się bronić i co chwile wykopywać futbolówkę czy to na aut lub rożny. Pressing Realu popłacił, bo zdobyli tego można powiedzieć złotego gola, ale nic nie bierze się z niczego. Jak do tego doszło?

Użyje nawet sformułowania, że Królewskich nie należał się tytuł mistrza, bo przecież to nie oni grali lepiej, to nie oni stwarzali sobie sytuacji, to nie oni mieli większe posiadanie piłki. Niestety futbol czasami jest okrutny i nieprzewidywalny. Spotkanie w Lizbonie  rozpoczął hymn Ligi Mistrzów, podanie sobie dłoni, szybka rozgrzewka, wybranie połów oraz gwizdek. Gwizdek, który rozpoczął "batalię" o 20.45, a zakończył przed północą. Początek lepiej zagrali podopieczni Simeone, lecz nic z tego nie wyszło. Trzeci raz z rzędu natomiast w 7 minucie boisko opuścił Costa, który ciągle walczy walczy i wygrać nie może z kontuzją. Nie mogę w to uwierzyć, że Diego trzeci raz  z rzędu postawił na tego napastnika, jak każdy był zgodny, że nie powinien się męczyć i jeszcze pogorszyć sytuacji. W jego miejsce pojawił się Adrian Lopez.
Po 30 minucie świetną sytuację zmarnował Bale, który dostał podanie około w połowie boiska, przeszedł jak tyczki obrońców i zabrakło tylko dobrze dołożyć nogi. Strzał z fałsza( fachowa nazwa - uderzenie z zewnętrznej części stopy) mógł tylko przestraszyć golkipera czerwono - białych. Ale jak wiadomo, on zbytnio się nie przejmuje.
Kilka minut później to Atletico miało przewagę i ją wykorzystała bo błędzie Casillasa. Podczas rzutu rożnego Iker źle obliczył lot piłki i niepotrzebnie po nią wyszedł. Piłkę nabrała rotacji,a golkiper wiedział, że jest za daleka i po prostu już do niej nie skakał. Wyskoczył natomiast do futbolówki Godin, który czubkiem głowy skierował ją do bramki. Gol nie można zaliczyć do najpiękniejszych, ale nie liczy się styl lecz wynik... który był na korzyść Atletico. Casillas po stracie gola trochę się załamał, bo to była ewidentnie jego wina. No cóż gra się dalej...
Jeszcze przed przerwą, też po rzucie rożnym szanse miał Gabi - kapitan, lecz piłkę posłał za wysoko.
W drugiej połowie to Real przejął inicjatywę. Nie mogli tylko wykorzystać dogodnych sytuacji, które marnowali Walijczyk oraz Argentyńczyk - Angel Di Maria.
Wszystko układało się po myśli Simeone, bronili wyniku, już czuli w powietrzy zwycięstwo i uniesienie Pucharu do góry, aż do 93 minuty, która zmieniła cały obraz gry.
Właśnie gdy arbiter przygotowywał się do zagwizdania ostatni raz, po rzucie rożnym ( znowu) świetnie uderzył głową Ramos i dał remis Królewkim. Tego gola nigdy nie zapomnę, dla mnie jest majstersztyk. Takiego strącenia, aby piłka skozłowała równo przed bramką nie ma się w genach. Sergio pokazuje, że jest nie tylko dobry w obronie, ale również w ataku. Przecież w ostatnich chyba 5 czy  meczach zdobył więcej goli niż Karim Benzema - napastnik Galacticos.
Wynik 1:1 mówił jedno, będziemy mieć dogrywkę...




WSZYSTKO  NA DAREMNO czyli co tak naprawdę stało się w kolejnych 30 minutach...
Dogrywka była pod dyktando Królewskich. Po prostu drużyna Simeone nie istniała na boisku. Myślę, że się załamali stratą gola w  ostatniej akcji meczu. W 110 minucie na prowadzenie wyszedł Real, który już go nie oddał. Strzał z główki na pustą bramkę oddał Gareth Bale, dzięki świetnemu zagraniu Angela.
Później już było tylko gorzej.  Na pogrążenie rywali bramki na 3 i 4 do 1 strzelili Morata oraz Ronaldo z rzutu karnego...

Tym samym ustanowili dziesiąty triumf w Lidze mistrzów. Na to wydarzenie kibice czekali aż 12 lat. Większe powody do zadowolenia ma trener Carlo Ancelotti - Włoch został drugim menedżerem, który zdobył trzy Puchary Europy. Pierwsze dwa z Milanem w 2003 i 2007, trzeci właśnie teraz.
Uważam, że gracze Atletico również zaliczyli świetny sezon. Wygrali ligę to jest dopiero nagroda. Natomiast przegrali tylko jeden mecz w Lidze Mistrzów, finał i to najbardziej boli.
A  chyba jeszcze bardziej, transfery, które niepokoją kibiców. Jak podaje prasa, na pewno ma odejść bramkarz Courtois. Przyszłość Diego Costa jest w 90% też przesądzona, bardzo go chce Mourinho w swojej drużynie. To nie wszystko ma odejść Koke oraz wielu innych zawodników, a nawet trener. Wtedy Atletico nie bezie już w tak dobrej sytuacji do zdobycia kolejnego trofeum, a szkoda bo grają bardzo ładnie.








2. Już tu jest nie zamierzam się tak bardzo rozpisywać. Będzie krótko i zwięźle...
Finał Ligi Europy gościł we Włoszech, a dokładnie w Turynie. Przegrali faworyci, wygrali ci lepsi ( w rzutach karnych ). Może się mylę, może nie śledzę wydarzeń Sevilli i Benfici w dzień w dzień, lecz nie można się zgodzić z twierdzeniem, że Sevilla  zasłużyła na zwycięstwo lub Benfica nie powinna zdobyć tego tytułu. Po oglądaniu tego meczu, brakowało mi pięknych podań akcji i różnych zagrań. Czasami wydawało mi się, że zawodnicy przed chwilą skończyli mecz, a ten jest drugim z kolei. Dla mnie jako widza, brakowało szybkości. Piłka leciała bardzo wolno od nogi do nogi jakby nie wiedzieli co z nią zrobić. Trochę dziwne, nie uważacie. Po 30 minutach nawet nie pamiętam chociaż jednej akcji czy strzału na bramkę, bo chyba nawet nie było. Wszystko toczyło się w środku pola. Po 90 minutach mieliśmy remis, po dogrywce mieliśmy remis - ile jeszcze, sobie mówię, gdyby dogrywka miała dwie godziny to i tak nikt by nie strzelił gola. Jakby im po prostu nie zależało. Czasami atakowała Benfica, ale nie można mówić, że przeważała.
Rzuty karne wyłoniły triumfatora - drużynę z Hiszpanii - Sevillę, wygrała 4:2.


                                                          Klątwa Benfica' i nadal trwa.
Kiedy w 1963 roku, po pasjonującym finale Pucharu Europy Real przegrał z ekipą z Lizbony 5:3, a decydujące dwa gole strzelił Eusebio, Guttman - wtedy trener poprosił o podwyżkę. Nikt wtedy się był zaskoczony bo Benfica wygrywała z każdym począwszy od drużyn z ligi, a zakończywszy na Barcelonie czy własnie Realu. Szefostwo się nie zgodziło, a trener wtedy zapowiedział: W ciągu najbliższych stu lat Benfica nie zdobędzie żadnego mistrzostwa Europy. I stało się... Portugalczycy będą musieli poczekać do 2063 roku lub na cud...
Od właśnie wspomnianego 1963 roku Benfica przegrała osiem finałowych starć...


czwartek, 22 maja 2014

Usain Bolt w Polsce , Memoriał Kamili Skolimowskiej

Tak, to nie jest jakaś plotka czy żart. Dzisiaj zostało wszystko potwierdzone. Warszawa będzie gościć najszybszego człowieka na świecie na 100 metrów oraz 200. Jak się o tym dowiedziałem - nie mogłem uwierzyć, on. Ale że on. Cieszę się, że takiego osoby mogą chociaż raz przylecieć do Polski. Poznać nas białych. Z drugiej strony szkoda, że tylko będzie można go zobaczyć na Stadionie Narodowym, podczas biegu w Memoriale Kamili Skolimowskiej. Później powiem o co chodzi. Napisałem, szkoda, bo osobiście nie będę mógł go zobaczyć, bo nie mieszkam w stolicy. Kawałek do niej mam. Zawsze mnie to denerwuje, że wszystkie najważniejsze wydarzenia muszą odbyć się w stolicy. Dlaczego ona gości? Ale w sumie, nie wyobrażam sobie życia w Warszawie. Przepych, głośno i takie tam.

Usain to obecnie największa gwiazda lekkoatletyki. Nic dziwnego, że fanów przyciąga jak magnes. Też bym się złapał. Podczas jego wizyty, czy to w hali czy w innych miejscach trybuny wypełnione są aż po brzegi. Kibice nie zważają na wysokie ceny biletów czy dojazd, dla nich ważne jest aby "być" - i to się liczy. Jamajczyk, nie na każde wydarzenie sportowe przylatuję. Ba, jest jednym z biegaczy, co nawet rzadko wybierają się na konkursu mniejszej rangi. Czy to znaczy, że dla Polski zrobił wyjątek?
Jak pamiętamy podczas Halowych Mistrzostw Świata w Sopocie, nie było go, ale z powodu kontuzji, teraz będzie.
Bolt jest najszybszą osobą na kuli ziemskiej. Ma na koncie 8 mistrzostw świata, w tym trzy z ostatniej edycji w Moskwie. Warto przypomnieć o jego wyczynie z 2009 roku w Berlinie, gdzie pobił rekord świata na 100 oraz 200 metrów. Kolejno - 9,58 oraz 19,19.





Na swojej oficjalnej stronie internetowej, na temat Polski, wypowiedział się w bardzo elegancki sposób. Tymi słowami: " Nie mogę doczekać się przyjazdu do Polski. Nigdy nie biegałem na stadionie piłkarskim, tym bardziej, że w Polsce będę pierwszy raz. To będzie coś dla mnie niewiarygodnego oraz unikalnego. Chcę wspomagać nowe idee organizowania imprez lekkoatletycznych.

Gdy ktoś  bardzo podziwia i lubi Bolta  i chce się o nim coś więcej dowiedzieć. Polecam autobiografię Usaina Bolta 9.58. - wydawnictwa SQN- w której wszystko krok po kroku wyjaśnił.










Teraz może powiem, coś na temat Memoriału Kamili Skolimowskiej, bo jak chyba wiadomo mało osób wie, że taka impreza istnieje.
Tegoroczny memoriał jest już piątym w historii i odbędzie się 5 dni po Mistrzostwach Europy w Zurychu. Do tej pory nie brakowało największych gwiazd w całej lekkoatletyce. Czy to z Polski czy z Europy, zawodnicy z chęcią chcieli pomóc. W Warszawie startował już m.in rosyjska młocarka Tatiana Łysenko czy nasz zachodni sąsiad w rzucie dyskiem Robert Harting. Polscy zawodnicy również się pokazali z dobrej strony. W Warszawie pojawiła się Ania Włodarczyk - wicemistrzyni olimpijska w rzucie młotem czy Piotr Małachowski - zdobył srebrny medal na IO w Pekinie w rzucie dyskiem.

Fundacja Kamili powstała w grudniu 2010 roku. Jej głównym celem jest pielęgnowanie pamięci o naszej najmłodszej mistrzyni olimpijskiej, której los zabrał życie. Również pomagają sportowcom do wrócenia do formy po poważnej kontuzji oraz propagowanie lekkiej atletyki wśród dzieci i młodzieży. Prezesem fundacji jest ojciec Kamili - Robert Skolimowski, a ambasadorami m.in Tomasz Majewski ( pchnięcie kulą )

Kamila zmarła w 2009 roku niespodziewanie w czasie zgrupowania polskich lekkoatletów w Portugalii. Po prostu zasłabła na treningu. Podczas transportu do szpitala straciła przytomność. Mimo, szybkiej pomocy służby medycznej, nie udało się uzdrowić  lekkoatletyczki. Przyczyną śmierci okazał się zator tętnicy płucnej. Miała 27 lat.

Dobrze, że są ludzie pośród nas, którzy pamiętają o takich osobach. Kamila jest przecież patronką jednej szkoły w Polsce - Zespół Szkół Ogólnokształcących w skład, którego wchodzi Liceum oraz Gimnazjum. Polka została również patronką stadionu lekkoatletycznego przy Zespole Szkół nr 1 w Ełku. Centrum Ośrodka Sportu w Spale również otrzymał imię Kamili Skolimowskiej.

Na koniec ciekawostka o Kamili : Mało osób wie, przed karierą sportowca, była z zawodu policjantem. I to dobrym policjantem

środa, 21 maja 2014

Trofeum Mistrzostw Świata - z cyklu THIS IS BRAZIL



Ostatnio mówiłem o maskotkach z każdego Mundialu, których powstało ponad 20. Liczna trofeów jakie dotychczas stworzono jest równa 2. Pierwsza, to statuetka nosząca nazwę "Victory" czyli zwycięstwo, natomiast druga, która obowiązuje do dziś to FIFA WORDL CUP TROPHY - jest oryginalna nazwa obecnego pucharu. Więc do rzeczy, te dwie nagrody, oczywiście rozdzielania. I skupię się na każdej. Nie zabraknie ciekawostek oraz faktów. Do dzieła, poznajmy je...

1. Pierwszym trofeum, które ufundowała FIFA była już wspomniana przeze mnie statuetka "Victory" , potocznie nazywana Pucharem Świata lub Złotą Nike. Ponieważ przedstawiała Nike z Samotraki - grecką boginię zwycięstwa. Trzyma ona nad głową, w rękach ośmiokątny kielich. Ta prestiżowa nagroda została wykonana ze złota platerowanego srebrem, oczywiście najwyższe próby. Ważyła prawie 4 kilogramy i mierzyła dokładnie 35 centymetrów. Statuetka stała na niebieskiej podstawie o wymiarach 7 na 7. Na każdej z czterech ścianek tej podstawy znajdowały się cztery złote tabliczki. Właśnie na nich znajdowały się nazwy kolejnych triumfatorów mistrzostw świata.
Puchar wykonał Abel Lafleur - francuski rzeźbiarz, który otrzymał zlecenie od prezesa FIFA Julesa Rimeta. Podczas II wojny światowej, Barassi ukrywał statuetkę pod łóżkiem w opakowaniu po butach. Podczas 25 Kongresu FIFA obradującym w Luksemburgu z okazji, że Rimet jest przewodniczącym federacji od 25 lat zmieniono nazwę turnieju o Puchar Rimeta, tak samo to tyczy się nagrody. Pierwszy można było oglądać z bliska trofeum podczas publicznej wystawy w Londynie w 1966 roku. Wiąże się to z tym, że w tym roku Anglia była gospodarzem Mundialu.  Cztery miesiące przed oficjalnym rozpoczęciem, doszło do skandalicznego wydarzenia. Skradziono statuetkę z wystawy. Podjęto szybkie działania, w celu znalezienia sprawcy oraz go ukarania. Władze angielskie zatrudniły najlepszych działaczy, detektywów oraz policję. Statuetki szukała cała Anglia, a jak się okazało to nie człowiek ją znalazł lecz zwierzę - kundelek o imieniu Pickles, który wywąchał nagrodę wciśniętą w żywopłot ogrodu, na przedmieściach w południowym Londynie. Podczas długiego szukania, angielska federacja postanowiła wykonać replikę statuetki. " Podróbę" przeniesiono do  Muzeum Futbolu w Preston.  Trofeum miało być własnością drużyny, która jako pierwsza wygra trzy razy Mundial. Dokonała tego Brazylia i to ona otrzymała tą właśnie statuetkę. Niestety, złodzieje nie zapomnieli o niej i skradli ją  w 1983 roku z Siedziby Brazylijskiego Związku Piłki Nożnej, mieszczącego się w Rio de Janeiro. Rok później, jeszcze raz doszło do zrobienia repliki. Lecz tym razem pomysłodawcą stała się federacja nie angielska lecz brazylijska.

2. Po oddaniu Nike z Samotraki FIFA ufundowała nową statuetkę dla zwycięzcy. Nazwano ją FIFA WORLD CUP TROPHY. W 1971 roku federacja ogłosiła nowy konkurs na nagrodę, a 5 kwietnia już wybrano zwycięzce. Spośród 53 propozycji, FIFA najbardziej urzekł pomysł włoskiego rzeźbiarza Silvio Gazzanigi. Pracował on jako rzeźbiarz w małej firmie w Mediolanie. Projekt wykonał dla swojego szefa, więc nie dostał żadnej zapłaty, a szkoda bo to dzieła naprawdę wygląda świetnie, od 1971, aż do dziś. Firma Bertoni ( tam gdzie pracował Silvo) rozpowszechniła się na całym świecie. Z małej stała się potężną instytucją. W kolejnych latach otrzymała wiele zamówień. Przede wszystkim od UEFA, do wykonania Pucharu UEFA, Superpucharu UEFA oraz Pucharu Mistrzostw Świata do 21 roku życia.
Nową nagrodę przedstawia dwóch piłkarzy, którzy podtrzymują kule ziemską. Waży ona 6,2 kilograma( 4,9 to czyste złoto), ma 36 centymetrów wysokości oraz około 12 średnicy. Przy podstawie znajdują się dwie obręcze z malachitu, między którymi znajduje się napis "FIFA WORDL CUP". Oczywiście, po każdym turnieju umieszcza się angielską nazwę triumfatora z rokiem ( np. SPAIN 2010 ). Do tej pory jest już 9 takich wpisów, za ponad miesiąc będzie dziesięć. Trofeum jest przechodniej, a dla każdego zwycięzce czeka replika. FIFA przez dwa poważne kradzieże, postanowiło schować statuetkę w sejfie na terenie Szwajcarii. Boją się po prostu kolejnych włamań. Nic więcej nie wiadomo, gdzie się znajduje...
Obawy te są uzasadnione bo puchar nie kosztuje stu złotych lecz około 10 milionów USD.















Dziękuję za uwagę i do usłyszenia. Kolejne postu tuż tuż... Zara finał LM, oj będzie się działo...

wtorek, 20 maja 2014

Szwecja 1958, popis umiejętności Pele - z cyklu "poszło w niepamięć"

Wiem, że to kolejny post o przeszłości, ale chce dobić do 2010 roku. Cel, nie taki łatwy, ale dla chcącego nic trudnego. Teraz pora na Szwecję i świetny występ Pele. Zapraszam...

Szwecja chciała już zorganizować turniej cztery lata wcześniej, ale wiadomo z jakich przyczyn, musiała ustąpić Szwajcarii. Oni natomiast, obiecali, że przyznają kraju ze Skandynawii kolejną imprezę. Tak się też stało. Słowo dotrzymane! 27 Kongres FIFA przyznał prawo organizacji, właśnie Szwecji. Również podczas niej ustalono, że turnieje będą rozgrywane na przemian, raz w Europie, raz w Ameryce. Tym samym Szwecja miała 8 lat na przygotowanie się do tego ważnego wydarzenia.
Termin składania reprezentacji minął w 1957 r ( 31 stycznia ). Gdy podliczono, okazało się, że pałają chęcią wzięcia udziału aż 56 drużyn. To znaczy, że z roku na rok, zwiększa się popularność. Dlatego też, FIFA wprowadziła nową zasadę. To znaczy, każda z federacji ( UEFA, CAF, AFC, CONMEBOL oraz CONCACAF) miała samodzielnie  zrobić eliminacje, i po prostu wybrać najlepsze drużyny. Strefie UEFA przyznano  11 miejsc, CONMEBOL trzy miejsca, CONCACAF jedno, CAF oraz AFC dostały wspólnie jedno miejsce ( Azja i Afryka ). Australia i Oceania nie powołała jeszcze swojej federacji kontynentalnej ( uczyniła to dopiero w 1966 roku ). Znowu doszło do zmian zasad. Szesnaście zakwalifikowanych drużyn podzielono na cztery grupy. Tak samo jak cztery lata wcześniej. Lecz teraz wszystkie drużyny grały każdy z każdym. Do ćwierćfinałów awansowały dwie najlepsze ekipy ( tzn. które uzyskały najwięcej punktów ). Gdy druga oraz trzecia drużyna zdobyła po tyle samo, to zespoły te musiały rozegrać jeszcze jedno spotkanie.
Do turnieju wróciła silna Argentyna, która nie brała udziału w trzech ostatnich MŚ, gdyż pogniewała się na FIFA, związku z niedaniem im prawa do przygotowania Mundialu z roku 1938r. Po raz pierwszy do walki wzięła udział mocna reprezentacja ZSRR. Wtedy to jeszcze, na bramce stała legenda futbolu - Lew Jaszyn.

ROZCZAROWANIA...
Najwięcej niespodzianek zrobiła dla kibiców Anglia, która nie wyszła z grupy i szybko pożegnała się z turniejem. Tak samo zrobiła Szkocja. Jednak kraj z Wielkiej Brytanii, zdołał zapisać się w kronikach, gdyż w meczu z Brazylią, padł bezbramkowy remis, pierwszy na Mundialu.
Mocni przed 4 lata Węgrzy, po odejściu najlepszych zawodników, już nie była taka dobra. Ba, nawet nie wyszła z grupy.

PÓŁFINAŁY i mecz o brąz
RFN, Francja, Brazylia oraz gospodarz - Szwecja - te właśnie cztery drużyny zdołały przejść przez 1/4 finału MŚ. Szwecja pokonała Niemców 3:1, a Brazylia Francję 5:2. W meczu pierwszy swój hat - trick ustrzelił Pele - gwiazda kraju z Ameryki.
Natomiast w meczu o trzecie miejsce, popis umiejętności pokazał Francuz Juste Fontaine, i dzięki niemu wygrali z Niemcami aż 6:3.

MECZ SZWECJA - BRAZYLIA.
Finał został rozegrany 29 czerwca na stadionie Rasunda. Mecz był świetny przede wszystkim dla Pele. Canarinhos straciło bramkę w czwartej minucie, lecz Vava szybko wyrównał, i grą rozpoczęła się od nowa. Jeszcze przed gwizdkiem do szatni Brazylijczycy wyszli na jednobramkowe prowadzenie. W drugiej połowie dominowali, dzięki brasilianie ( gra systemem 1:4:2:4), która zachwyciła wszystkich kibiców.
Mecz zakończył się wynikiem 5:2. Bramki jeszcze strzelili Zagalo oraz dwie Pele.


Szwedzi gościli piłkarzy na stadionach 12 miast. Dwa z nich wybudowano, a dwa powiększono specjalnie na mistrzostwa. Mecze były transmitowane w Europie Zachodniej, całej . We wschodniej przez złe systemy telewizyjne nie pokazano na żywo spotkań. Sukces Brazylii nie był dla nikogo zaskoczeniem jak fakt, że dochód był dwukrotnie większy niż z Mundialu 1954. Szacowany jest na około 2,3 miliona USD.



























Ciekawostki:
- Rekord urodzonego w Maroku Fontaine' a w ilości zdobytych goli, wciąż nie został pobity. Wciągu jednego turnieju zdobył aż 13 bramek. Szybko zakończył karierę piłkarską - bo w wieku 26 lat, gdy doznał poważnej kontuzji...
- Po raz pierwszy na Mundialu wystąpiły wszystkie cztery drużyny z Wysp Brytyjski ( Irlandia Północna oraz Walia dotarły aż do ćwierćfinałów )
- Pele jako jedyny piłkarz na świecie, trzy razy                                                                                               zdobył Puchar Świata. Pierwszy właśnie w Szwecji                                                                                      jako siedemnastolatek. Tak naprawdę nazywa się                                                                                         Edson Arantes do Nascimento.







poniedziałek, 19 maja 2014

Szwajcaria 1954, rocznica FIFA i wygrana RFN - czyli kolejny post z cyklu " poszło w niepamięć"

Szwajcaria, nie bez powodu została wybrana jako gospodarz kolejnych Mistrzostw Świata. Jak wiadomo, od 1932 siedziba FIFA mieści się w Zurychu, a w 1954 roku mijała pięćdziesiąta rocznica powstania właśnie tej federacji. To nie wszystko, Szwajcaria, nie została tak bardzo zniszczona po drugiej wojnie światowej jak inne państwa. Miała dobre zaplecza piłkarskie.
Termin zgłaszania państw minął 31 stycznia 1953 roku. Do przystąpienia zgłosiło się aż 45 krajów. Szwajcaria jako gospodarz oraz Urugwaj jako obrońca tytułu nie musieli brać udziału w eliminacjach. Europie przyznano 12 miejsc, Amerykom 3, a Azja oraz Afryka otrzymały jedno wspólne miejsce. Jak to już jest w tradycji, Australia z Oceanią jeszcze nie myślały o wzięciu udziału w takim turnieju.
Przed rozpoczęciem rozgrywek wybrano nowego przewodniczącego FIFA. Został nim Belg, Rodolphe Seeldrayers. Nowy prezes = nowe zmiany. I tak się właśnie stało. Przede wszystkim zmodyfikowano system rozgrywek finałowych. 16 drużyn, zakwalifikowanych rozdzielono do czterech grup. Tak, że w każdej znalazły się dwie drużyny - jako te lepsze ( faworyt), oraz dwie rozstawione z gorszym miejscem w rankingu. Komitet ustalił, że faworytami zostaną : Anglia, Austria (pierwszy raz), Brazylia, Turcja, Francja, Węgry, Włochy oraz Urugwaj. Każdy zespół rozgrywał tylko dwa mecze w grupie. Dwie najlepsze drużyny awansowały dalej. Jeżeli jednak, druga oraz trzecia ekipa zdobyła tyle samo "oczek: doszło do meczu barażowego, który wyłaniał zwycięzce. Kolejną nowym wprowadzeniem okazały się dogrywki. Czyli dodatkowe 30 minut ( 2x 15) gdy w regulaminowym czasie gry doszło do remisu. Jak pamiętacie, na pierwszych Mistrzostwach po prostu powtarzano mecz. Jednak ten nowy zmodyfikowany sposób nie sprawdził się i później go wycofano. Teraz może co nieco o najważniejszych meczach ćwierćfinałowych.
A uważam, że było ich sporo. Obrońca tytułu trafił na Anglię, z którą wygrał aż 4:2. Republika Federalna Niemiec natomiast wygrała z Jugosławią 2:0. Austria jako faworyt trafiła aż 7 bramek Szwajcarii, natomiast oni aż 5. Tym samym ustanowili rekord w historii Mundialu.
Najbardziej emocjonujące spotkanie miało miejsce w Bernie, gdzie Brazylia podejmowała Węgrów. Wynik zakończył się pomyślnie dla Europejczyków, którzy zwyciężyli 4:2. Chce jednak skupić sie na czerwonych kartkach. Bo ich w meczu było sporo. Dwóch Brazylijczyków wyleciało z boiska, oprócz tego jeszcze jeden z Węgrów również dostał czerwień. Po meczu doszło do przepychanki, a zakończyło się ostrą bijatyką.
Wielu uważa, że był to jeden z najbardziej brutalnych meczów w historii piłki nożnej.

PÓŁFINAŁY...
W 1/2 finału wystąpiła Austria, Urugwaj, RFN oraz Węgry. Znowu padło wiele goli. Republika pokonała Austrię 6:1, natomiast w meczu Węgry - Urugwaj zakończył się wynikiem 2:2, a wszystko rozstrzygnęła dogrywka, w której dwie bramki zdobył Sandor Kocsis, i tym samym zapewnił Węgrom finał w Bernie.

FINAŁ...
Został rozegrany na stadionie Wankfdorf w Bernie, 4 lipca. Na mecz przyszło około 60 000 widzów. To nie było pierwsze stracie pomiędzy Węgrami, a RFN. Gdyż te drużyny grały ze sobą już w fazie grupowej. Tam Węgrzy gładko wygrali 8:3. W finale zapowiadało się również na zwycięstwo tej samej drużyny, lecz los chciał inaczej. Piszę, los ponieważ sędzia nie uznał dwie minuty przed końcem gola Puskasa ( Węgry). Mecz zakończył się wynikiem 3:2 dla RFN, ale gdyby był remis dogrywka pokazałaby swoje. Tak to nie do końca RFN może cieszyć się z wygrania Mundialu.












  Ciekawostki:
- Turniej po raz pierwszy został pokazany w telewizji.
- Aż do półfinału Urugwaj - obrońca tytułu nie przegrał żadnego meczu. Zaraz potem również stracił trzecie miejsce na rzecz Austrii
- Sandor Kocsis, król strzelców był nazywany "złotą główką", gdyż słynął z niesamowitych strzałów w powietrzu. To on również załamał granicę 10 goli, a na Mundialu strzelił ich 11.










                                                                         
 


Oficjalny plakat Szwajcaria 1954.






           

















                                                 


                                                    Ćwierćfinał, Urugwaj - Anglia 4:2
                                                  

niedziela, 18 maja 2014

Matej Zagar - wreszcie nie jestem dziewicą ;) , słaby występ Hampela - czyli co tak naprawdę działo się na GP Finlandii.

Podium Grand Prix w Tampere. Od lewej: Tai Woffinden, Matej Zagar i Fredrik LindgrenWczoraj na torze w Tampere został rozegrany kolejny turniej z cyklu Grand Prix. Uczucie po występie jednego Polaka są zmienne. Może więcej się spodziewaliśmy, ale trudno. Ku miłemu zaskoczeniu największy sukces osiągnął, nie Amerykanin czy Duńczyk, ale Słoweniec Mateja Zagora. Był to dla niego historyczny moment. Wygrał,  a tak naprawdę wykorzystał wpadkę rywali, w końcówce finału. Mateja wygrał pierwszy raz w swojej karierze, tak ważny turniej. Warto dodać, że było to dla niego 44. impreza na takim poziomie. Trochę czekał. Ale jak sam, mówił, nic nie bierze się z niczego. Cieszy się, że wygrał to właśnie tu i teraz. Finlandię będzie zawsze dobrze wspominał - tak powiedział, pytany przez dziennikarza tuż po wygraniu.
Tak jak już wspominałem, Zagora miał sporo szczęścia. Ponieważ, cały finał prowadził Tai Woffinden. Lecz na drugim łuku, po trzecim okrążeniu stracił panowanie nad pojazdem i po prostu ratował się przed upadkiem. Wyglądało to fatalnie. Po prostu najechał na dziurę, która wybiła go z rytmu. Zagar szybko wykorzystał potknięcie rywala, i przed ostatnim okrążeniem prowadził. Jak się okazało był pierwszy już do samiutkiej mety. Bo minięciu linii, Słoweniec bardzo się wzruszył. Potem utonął w łzach, w objęciach swoich mechaników, którzy świetnie go przygotowali. Pojazd wiele razy przeglądali i sprawdzali, czy nie ma żadnych usterek. Warto dodać, że w polskiej lidze reprezentuje barwy Stali Gorzów.
Za  Matejem oraz Tai, na trzecim miejscu uplasował się, świetnie spisujący się Szwed Lindgren. Widać, było jak świetnie spisuje się na zakrętach oraz nie pozwala na wyprzedzenia. Do drugiego miejsca sporo mu brakowało, ale na trzeciej w 100% zasłużył. Czwarte miejsce, tuż za podium zdobył Hancock. Pierwsze jego wyścigi było bardzo słabe. W dwóch, pierwszych nie zdobył nawet ani jednego punktu. A w pierwszym, nie dojechał do mety. Dobrze, że szybko się zrehabilitował i ostatecznie w trzech kolejnych był nie do wyprzedzenia. W finale "Grin" od początku do końca trzymał się za Szwedem, ale nic to nie dało. Koniec końców, zaliczył i tak dobry występ.

SŁABE PRZYGOTOWANIE...
Po debiutanckich  zawodach w Finlandii, wielu zawodnikom nie sprzyjały tory. Ba, czasami przedłużano starty, aby można w pełni połatać dziury. Szkoda, że jak po jednych znikły ślady inne dały znać. Niektórzy wypowiadali na ten temat, i krytykowali organizatorów. "To jest niedopuszczalne, aby tak wyglądały tory" - złościli się zawodnicy i trenerzy. Największe kontrowersje wzbudziła sytuacja, jaka miała miejsce podczas 12 biegu. Po trzecim okrążeniu kierowniczka całego turnieju, pokazała biało - czarną flagę, oznaczającą koniec wyścigu. Oczywiście, wszystko zostało powtórzone, chwilę potem, ale nikt nie powiedział jaka była tego przyczyna. Tylko Pedersen może się cieszyć z powtórki, bo z trzeciego miejsca, wskoczył na drugie. Inni byli lekko rozczarowani.

JAROSŁAW HAMPEL - jedyny Polak na GP w Finlandii.
Był jedyny, to fakt, dlatego wszystkie oczy Polaków były zwrócone właśnie na niego. Szkoda tylko, że bardzo przeciętnie wyszedł mu cały turniej. Ogólnie zajął 11 miejsce, a do swego dorobku dopisał tylko 7 punktów. Tak naprawdę, "Małemu" tylko jeden wyścig się udał, gdzie zajął pierwsze miejsce, Reszta to była paranoja. W pierwszym swoim starcie, zajął trzecie miejsce. Tak czy tak, Polak bardzo się namęczył by wyprzedzić chociaż jednego zawodnika. Głównym jego błędem był słaby początek i złe wejście w pierwszy łuk. Przez takie coś, dalej nie można w pełni odrobić strat.

A GDZIE KRZYSZTOF KASPRZAK?
Na trybunie. Tylko na trybunie, mógł obejrzeć wczorajsze starcie. Powodem była kontuzja, którą złapał  przed tygodnie. Doznał urazu lewego kolana w wyniku upadku na turnieju par w Landshut (Niemcy). Ale i tak zachował pierwsze miejsce w klasyfikacji generalnej. Ma tylko punkt przewagi nad drugim Pedersenem i Honcockiem.
Hampel spadł z czwartego na 8 miejsce, a do Polaka traci sześć oczek.

Kolejne zawody, już za dwa tygodnie - 31 maja w czeskiej Pradze.




Matej Zagar











                                                                                                      Matej Zagara



                                          Tutaj pokazany finał GP w Finlandii
                                                                                                       

piątek, 16 maja 2014

Największe gwiazdy, którym kartki zabrały finał Ligi Mistrzów...


Cześć...
Ostatnio sporo pisałem o Mundialu, który zbliża się dużymi krokami. Nie zapominajmy jednak, że za tydzień odbędzie się jeden z najważniejszych meczów dla fana piłki nożnej. W tym poście chciałbym zamieścić gwiazdy, którym zabrakło lub zabraknie podczas finałów tego wielkiego turnieju. Niektórzy mówią, że to niesprawiedliwie, że los zabiera nam szanse grać w tak prestiżowym spotkaniu. Inni mówią, że za błędy trzeba płacić. A wy jakiego jesteście zdania? Czy każdy bez wyjątków powinien móc grać w finale, a może nie? Na piszcie co na ten temat sądzicie w komentarzach pod postem. Teraz moja kolej...


1. Rok 1994. Finał, w którym Milan rozgromił Barcelonę 4:0, a w ekipie zwycięskiej zabrakło wielkiego zawodnika, Alessandra Costacyrty - wizytówka rossonerich. Ogólnie ten rok dla defensora był pechowy. Oprócz w finale LM, nie wystąpił również w finale Mistrzostw Świata, gdzie Włochy grały z Brazylią. Może ten dlatego przegrali po rzutach karnych 3:2.


2. Finał Ligi Mistrzów w sezonie 1998/99 jest uznawany, za najbardziej dramatyczny w historii. Manchester United wygrał ostatecznie z Bayernem Monachium, ale nie było łatwo. Tak naprawdę, końcówka zadecydowała kto sięgnął po Puchar. Czerwone Diabły zdobyły w  niej aż dwa gole i to oni zwyciężyli. W tym spotkaniu za nadmiar żółtych kartek zabrakło jednego z najlepszych pomocników świata Paula Scholesa oraz drugiego asa Roya Keane.

3. W 2003 roku doszło do włoskiego finału. Zmierzyły się w nim dwie znakomite ekipy : Milan oraz Juventus Turyn. W barwach Starej Damy nie mógł wystąpić jeden z najlepszych defensorów - Pavel Nedved. Czech w końcówce rewanżowego meczu z Realem Madryt dostał czerwoną kartkę. Tym samy można powiedzieć przyczynił się, że to właśnie Milan wygrał w tym sezonie Ligę Mistrzów.

4. W finale w 2009 roku pomiędzy FCBarceloną, a Manchester United zabrakło aż trzech czołowych zawodników. W szeregu Blaugrany nie zagrali Dani Alves oraz Eric Abidal - dwójka bocznych i podstawowych graczy byłego trenera Guardioli. Alex Ferguson nie mógł wtedy skorzystać z Darrena Fletchera.

5. Podczas finału w 2010 roku zabrakło, skrzydłowego w ekipie Bawarczyków - Franka Ribery'iego. A jego brak było bardzo dobrze widzieć podczas meczu. Ostatecznie w starciu z Interem Mediolan przegrali 2:0. Francuz otrzymał czerwoną kartkę podczas pierwszego meczu półfinałowego z Lyonem, a UEFA zawiesiła go na trzy spotkania. Szkoda, bo tak to wszystko mogło się inaczej potoczyć.


6. Najwięcej nieobecnych jednak było podczas finału w 2012 roku, gdzie Chelsea Londyn mierzyła się z Bayernem.  W ekipie angielskiej nie  mógł zagrać John Terry, który otrzymał czerwoną kartkę za faul na Alexisie ( Barcelona) podczas półfinału. Oprócz niego, jeszcze Branislav Ivanovic, Ramires oraz Raul Mieireles. Natomiast w drużynie z Bawarii - David Alaba, Badstuber oraz Gustavo. Ciężki orzech do zgryzienia mieli trenerzy obydwu ekip...


7. W 2002 roku, dzięki niemu Bayer zagrał w wielkim finale z Realem. W 1/2 dostał żółtą kartkę, a decydujące starcie oglądał z trybun. Mecz zakończył się wynikiem 2:1 dla Królewskich. Wiecie o kim mowa?  Chodzi o Roberto...


8. Ostatnie zostawiłem na deser. Teraz pora na Xabiego Alonso. Hiszpan podczas rewanżowego meczu z Bayernem, przy stanie 3:0 przypadkową podciął Bastiana Schweinsteigera. Sędzia wyciągnął żółty kartonik, a on wiedział co się teraz stanie. Zabraknie go właśnie w finale Ligi Mistrzów, który odbędzie się w Lizbonie za tydzień. po skończonym meczu, Xabi powiedział: Uważam, że sędzia popełnił błąd, napominając mnie. Myślę, że ta reguła dotycząca kartek jest niesprawiedliwa. Przez jedną chwilę słabości traci się finał.

Nie chciałbym być na miejscu Hiszpana. Trochę to żałosne, walczysz cały sezon, aby móc później zagrać ten najważniejszy mecz, gdy już wszystko idzie zgodnie z planem przytrafia Ci się to.To jest uczucie, jakby ktoś wpijałby ci nóż w plecy. Xabi walcz, nie poddawaj się...


To już byłoby na tyle...
Myślę, że udało mi się wyczerpać temat...
Do zobaczenia wkrótce
Jutro postaram się napisać co nie co o Lidze Europy



Maskotki, część przyjemna i zabawna - z cyklu THIS IS BRAZIL

Może macie już dosyć tych Mundiali po kolei z cyklu " poszło w niepamięć", ale taki postami będę Was "jeszcze męczył", tutaj nie co bardziej wybiłem się na przód. Chcę zaprezentować wam wszystkie maskotki, począwszy od 1966 roku, w którym to została zaprezentowana pierwsza oficjalna maskotka w Anglii, zakończywszy na RPA. Nie chce za dużo się za dużo o nich rozpisywać. Myślę, że najważniejsze to od czego się wzięła i co oznacza jej nazwa. To wystarczy. Więc, zaczynamy, podróż dookoła świata w poszukiwaniu maskotek świata. Wszystkie "pluszaki" będą poukładane chronologicznie...

1. Pierwsza oficjalna maskotka pojawiła się w Anglii, w 1966 roku. Od tej chwili każdy nowy Mundial jest poprzedzony zaprezentowaniem tak zwanych symboli czyli maskotek. To jest już po prostu tradycją. Maskotką Anglii został nie kto inny jak lew - symbol Wielkiej Brytanii. Nazywał się Willie, nosił koszulkę z flagą Wielkiej Brytanii. Na piersi miał wypisane drukowanymi literami słowo " PUCHAR ŚWIATA"










2. Maskotka kolejnego  turnieju jest nierozłącznym znakiem Meksyku. Przedstawia ona małego chłopca o imieniu Juanito. Jest ubrany w strój w barwach meksykańskich. Nosi piłkę pod pachą, a na głowie ma wielki sombrero ( kapelusz meksykański ), na brzegu którego widać napis "Mexico 70.











3. Na Mundialu w 1974r. pojawiły się dwie maskotki pod postacią dwóch chłopców o imionach Tip i Tap. Ubrani byli oczywiście w stroje przypominające gospodarzy turnieju czyli RFN. Jeden ( ten po lewo ) miał na koszulce napis "WM" co oznacza z języka niemieckiego mistrzostwa świata, drugi ( ten po prawo) numer 74 - czyli rok.









4. Na MŚ w Argentynie 1978 jako maskotkę zaprezentowano małego chłopca o imieniu Gauchito, kopiącym piłkę. Ubrany był w strój barw argentyńskich ( niebiesko - biały ). Dodatkowo na głowie nosił kapelusz z napisem ARGENTINA ' 78, na szyi apaszkę , w dłoni bicz. Jak myślicie do czego jego strój jest nawiązany? Już tłumaczę. Jest to po prostu typowy strój południowoamerykańskiego pasterza bydła na pampach. Pampy to trawiaste równiny w Ameryce Południowej. Występują na nich m.in akacje. Odpowiednik w Europie są stepy.









5. Na turnieju w Hiszpanii w 1982 roku, jako pierwszy została przedstawiona maskotka w kształcie owocu. Była to uśmiechnięta od ucha do ucha pomarańcza o imieniu Naranjito ( naranja to po hiszpańsku po prostu pomarańcza ). Ubrana była w hiszpański strój, a w ręku trzymała piłkę.








6. Maskotką kolejnych mistrzostw, znowu była roślina. Tym razem uśmiechnięty strączek chili - tradycyjnej przyprawy meksykańskiej. Nosił on imię Pique ( od hiszpańskiego słowa Picante czyli pikantny) Pique miał olbrzymie wąsy, wielki kapelusz ( sombrero ) i był ubrany w strój piłkarski ( barwy meksyku) . Opierał się o gigantyczną pikę.






7. Kolejną maskotką z 1990 - Mundial we Włoszech była figurka ułożona z klocków w barwach biało - zielono - czerwonej. Jako głowa służyła piłka. Nazywała się się Ciao, po włosku oznacza to cześć, witaj.












8. Maskotka z 1994 roku przedstawiała psa o imieniu Striker czyli napastnik. Ubrany był w strój piłkarski, w barwach reprezentacji Stanów Zjednoczonych. Z przodu na koszulce, miał napis USA' 94, a przy nodze piłkę.









9. Footix - tak nazwana została maskotka podczas Mundialu we Francji 1998 roku. Był to niebieski jak koszulki Francuzów kogut. Miał założone profesjonalne buty do grania, a w dłoni trzymał piłkę.  Z przodu na koszulce miał napis  FRANCE 98. Jego imię - Footix, powstało od słowa foot
( stopa ) od football oraz dodania końcówki "ix".







10. Kolejne trzy maskotki, które były zaprezentowane w Korei i Japonii podczas mundialu 2002 przypominały ufoludki. Wykonane zostały przez komputer. Miały na imię : Ato, Kaz oraz Nik. Największą radochę z nich miały dzieci. Stworzenia te grały w "atmoball" czyli fikcyjny sport opierający się na piłce nożnej. Kaz i Nik, koloru niebieskiego i fioletowego to zawodnicy , a żółty Ato to ich trener.








11. Maskotką w Niemczech 2006 został wielki lew o nazwie "GOLEO". Ubrany w koszulkę z numerem 06. W  łapie trzyma piłkę o imieniu Pille. Imię Goleo powstało od połączenia dwóch słów : Goal czyli gol po angielsku oraz leo czyli lew po łacinie. Natomiast " Pille" to potoczne określenie piłki nożnej w Niemczech.













12. W 2010 roku na maskotkę wybrano lamparta o imieniu " Zakumi". Nosi on zielone spodenki, biała koszulkę z napisem "South Afrika 2010" . Na głowie ma zieloną grzywę, a jego żółte futro jest bardzo cętkowane. W dłoni trzyma futbolówkę. Jego imię :Zakumi" powstało od połączenia słowa ZA z KUMI.
ZA to oznaczenie RPA ( gospodarz Mundialu) w międzynarodowym kodzie świata, natomiast KUMI - jest to liczba dziesięć w wielu afrykańskich językach.















13. Na zbliżające się mistrzostwa w Brazylii już wybrano maskotkę. Jest nim pancernik FULECO. Do wyboru kibice mieli trzy imiona Fuleco czyli połączenie słów futebol z ecologia ( piłka nożna i ekologia ) , Amijubi czyli przyjaźń oraz jubilo - wielka radość. Trzecie imię to Zuzeco, związane z azul - niebieski oraz ecologia - ekologia. Prawie połowa głosujących wybrała właśnie "FULECO"
Pancerniki kulowate to okaz, który możemy spotkać tylko na terenie Brazylii. We wstępnym wyborze, wyprzedziły pumy, papugę agę oraz Saci - postać z folklorku. Jest to jedna z nielicznych maskotek, która nie ma narodowych barw. Z przodu koszulki                                                                                       pancernika widnieje napis 2014 FIFA CUP Brazil.