niedziela, 9 lutego 2014

Sobota pełna emocji.

Każdy zajęty jest śledzeniem wyników z Rosji. Przecież inne dyscypliny "nie stoją w miejscu". Wczoraj było wiele ważnych spotkań tzw. starć gigantów w lidze angielskiej czy lidze hiszpańskiej.

Odbiegając od igrzysk przybliżę wam co wczoraj zaszło na najważniejszych stadionach Europy.



1. W Bremie podopieczni Kloopa zagrali tak jak powinni zawsze. Trzymać przeciwnika w napięciu, bez piłki, aby męczyli się co raz szybciej. Uważam, że ten mecz nie był jakiś cudowny, obie drużyny popełniały błędy, ale więcej gospodarze. Werder to już nie ten sam zespół co kiedyś, grają obecnie bardzo słabo. Według mnie to jedna z gorszych zespołów w Bundeslidze.
Borussia na to spotkanie wyszło, aby zdobyć komplet punktów. Pierwszy na listę strzelców wpisał się się Polak Robert Lewandowski , strzelając bramkę z 10 metrów. Werder był bezsilny, nie pomógł nawet Obraniak, który tez nie rozegrał dobrego meczu. Potem po kolei bramki padały przez Henrikh Mkhitaryan 41′ Manuel Friedrich 48′ , Henrikh Mkhitaryan 62′ ,Robert Lewandowski 85′. Na pocieszenie bramkę na 1:5 minutę przed końcem regulaminowego czasu gry zdobył Levent Ayçiçek.




















2. Pogrom Arsenalu.
   Sądziłem, że mecz na szczycie nie może zakończyć się wynikiem 5:1... Jednak byłem w błędzie. Tak jak grał słabo Arsenal to na pewno nie zasługuje na pierwsze miejsce w Premier League. Wojciech Szczęsny - bramkarz Arsenalu nie mógł długo cieszyć się z czystego konta. Po pięknym dośrodkowaniu Gerarda strzałą głową popisał się Skrtel. Nie zawinił golkiper tylko obrona. Ale do rzeczy. To nie był ostatni gol. Ostatecznie zakończyło się 5:1, gdzie dla gości z 11 metrów zdobył bramkę Arteta.
Dostać baty jeszcze takie dużo to nie jest kwestia przypadku, radze Arsenowi Wengerowi przemyśleć to co poszło nie tak, bo zaraz może być za późno. Na dodatek stracili już fotel lidera na rzecz Chelsea, która wygrała na własnym stadionie z Newcastle 3:0.









3. Zmiana lidera w Primera Division - zasłużona
    Po wygranym meczu w Pucharze Króla Real Madryt nie stanął na laurach. Walczy, aby to on zwyciężył tym sezonie La Liga. Rok temu się nie udało, teraz musi się udać. Po wygranym wczoraj meczu z 5 obecnie drużyną Villareal. Każdy był zgodny, że nie potrzebny jest Ronaldo, aby Królewscy zdobywali 3 punkty.
Ładna, kombinacyjna gra powoli przemieniała się na bramki.
Mecz ostatecznie zakończył się 4:2 dla Królewskich, tym samym objęli prowadzenie w La Liga.
Wielką niespodzianką może być porażka Atletico Madryt z Almerią 2:0. Kibice byli świadkami, że zespołowi ze stolicy " nie kleiła się gra". Masa błędów niewymuszonych skłoniła Almerię do zdobycia dwóch bramek.

7 komentarzy:

  1. Grają grają i robi się coraz ciekawiej zwłąszcza w Hiszpani.

    http://s-portowo.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  2. Dzięki za komentarz, na bloga już wszedłem :)

    OdpowiedzUsuń
  3. Po zwycięstwie Barcelony z Sevilla sytuacja w La Liga jest niesamowicie interesująca:) Liczę że Real będzie tracił jak najwięcej

    OdpowiedzUsuń
  4. nie będę wymyślać i udawać ,że znam się na piłce, bo tak nie jest, ale przyznaję, że uwielbiam oglądać mecze na żywo, a brat zaraził mnie sympatią do BVB czy FCB :)

    OdpowiedzUsuń
  5. Ja tam oglądałam całe te widowisko w Soczi :P :P I tak nie jestem fanka sportu... Ale czasami coś obejrzę... A najczęściej jak nasi grają :P cha cha :P
    http://vogueswing.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  6. sportowcy najlepsi! <3

    http://imcorneliaa.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń